Bronzer za 120 zł? Rozświetlacz za 150? Pomadka za 100? Wyrzuć je. Dziś pokażę ci, jak przygotować odpowiedniki drogich kosmetyków samemu. Potrzebne ci będą jedynie... stara paletka cieni i kilka rzeczy, które każda z nas ma w kuchni. Do dzieła!
Konturowanie
Która z nas go nie kocha? Dzięki odpowiednim cieniom na twarzy każdy może mieć podkreślone kości policzkowe.
Odkąd Kim Kardashian zaczęła lansować trend mocnego konturowania, firmy prześcigały się w tworzeniu kosmetyków brązujących. W kremie, w musie, w pudrze. Nie inaczej było z jej młodszą siostrą, która na swoim kosmetycznym imperium zarobiła krocie, a nawet pojawiła się na okładce amerykańskiego Forbes'a.
Bronzer od Kylie Jenner jest jednym z moich ulubionych w mojej kolekcji. Wyhaczyłam go na promocji z okazji Black Friday i... przepadłam. Jego cena stacjonarna w polskim sklepie internetowym to aż 129 zł. Od tamtej pory się z nim nie rozstaję. Teraz jednak wiem, co się stanie, gdy mi się skończy. Przygotuję sobie identyczny, sama. Jedyna różnica - będzie sypki. Ale to w zasadzie żaden problem.
Jak go zrobiłam? Dodałam łyżkę mąki (może być skrobia ziemniaczana), łyżeczkę kakao i 1,5 łyżeczki cynamonu. Później dokładnie wymieszałam. Nie ma nic prostszego, prawda? Kolor uzyskałam ten sam, jak nie lepszy.
Rozświetlenie
Czy ktoś może mi wytłumaczyć, dlaczego rozświetlacz do twarzy i ciała od Hudy Beauty kosztuje aż ponad 200 zł? Fakt, jest wydajny. Fakt, błyszczy najpiękniej na świecie. Fakt, cudownie pachnie. Ale żeby 209 zł?
Postanowiłam przekonać się, czy wykonalne jest zrobienie takiego samego rozświetlacza w domu. Jakie było moje zdziwienie, gdy mi się udało! A skoro ja mogłam, to Ty też możesz!
Do przygotowania użyłam kilku składników. Pół łyżeczki oleju kokosowego, 3 cieni ze starej paletki Hudy (może być dowolna inna z 2-3 złotymi cieniami) w odcieniach 24K, MOON DUST i #BLESSED, troszkę błyszczyku z drobinkami i dosłownie szczyptę mąki (ale może być też skrobia). Efekt? Jak widać - doskonały, a i jakie nawilżenie dzięki olejowi kokosowemu! Z pewnością powtórzę ten eksperyment jeszcze nie raz.
Pomadka
Gdy tylko marka Anastasia Beverly Hills pojawiła się w Polsce, wiedziałam, że chcę mieć jedną rzecz - pomadkę "Pure Hollywood". To chyba najpiękniejszy odcień nude na świecie. To moje drugie opakowanie i jestem przekonana, że jak się skończy, kupię nowe.
Hola hola. Po co mam kupować nowe, skoro mogę zrobić taką sama? I to o smaku gumy do żucia z dzieciństwa. Niestety, mamby nie było w sklepie, ale Fruit-tella też się nada. Wrzuciłam dwie takie kosteczki, dodałam łyżkę oleju kokosowego i dwa nudziakowe cienie ze starej paletki Hudy w odcieniach SHY i HENNA. Włożyłam na minutę do mikrofalówki, a następnie na 15 minut do zamrażarki. Polecam robić to w zużytych opakowaniach, bo później jest dość ciężko przełożyć naszą pomadkę ze szklanki.
Kolor? Niemal identyczny jak "Pure Hollywood". Jedyna różnica to taka, że ta pomadka jest błyszcząca. Ale płyną z tego w zasadzie dwie zalety - po pierwsze, jest mega nawilżająca (Niestety pomadka od ABH lekko wysusza usta), a po drugie - ultramatowe pomadki są w tym sezonie passe. Ah, no i nie kosztuje 125 zł.
Jak widać, domowe, kuchenne kosmetyki mogą być równie wspaniałe, co te drogie, ze sklepowych półek. Bo po co przepłacać?
Czytaj też: Córka Baldwina zachwyca figurą. Tato grzmi