Charlotte to popularna sieć lokali gastronomicznych z własną piekarnią, której knajpki znaleźć można w Warszawie, Krakowie czy Wrocławiu.
Od lat miejsce cieszy się sporą sławą i jest doceniane zarówno przez bywalców jak i kulinarnych testerów. Tak było do pierwszego lutowego weekendu gdy w sieci zaczęły pojawiać się niepokojące doniesienia na temat fali zatruć wśród klientów odwiedzających jeden z krakowskich lokali.
I choć negatywne opinie zniknęły już z sieci, zdążyły już opublikować je lokalne dzienniki, w tym Gazeta Wyborcza:
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Byłam ostatnio na placu Szczepańskim, dokładnie we wtorek, w Charlotte i od środy cały czas wymiotuję i mam gorączkę", "Po wizycie w dn. 30.01 cała grupa znajomych boryka się z biegunkami, wymiotami i gorączką", "Byłam w poniedziałek, wczorajszy dzień wyjęty z życia: biegunka, wymioty, wszyscy moi znajomi obecni w poniedziałek w Charlotte plus koleżanka, która we wtorek poszła beze mnie mają zatrucie" - pisali klienci.
Klienci Charlotte: dajcie ludziom powiedzieć prawdę
Lokal w reakcji na te informacje zawiesił tymczasowo działalność, sprawę bada Sanepid, ale klienci zarzucają restauracji, że ta usuwa negatywne komentarze w sieci.
" Proszę o informację, co za syf nam państwo sprzedali" - domagają się w komentarzach cytowanych przez portal KRK News, a ktoś pisze wprost: "Beznadziejne posunięcie, że wyłączyliście komentarze, dajcie ludziom powiedzieć prawdę",
Właściciele odnieśli się już do sprawy w specjalnym oświadczeniu, gdzie przepraszają za zaistniałą sytuację i zapewniają, że współpracują w tym temacie z krakowską Stacją Sanitarno - Epidemiologiczną.
A Urszula Kuźnik menedżerka ds. marketingu i sprzedaży w rozmowie z o2.pl mówi:
Nie jesteśmy na ten moment w stanie ani my, ani Sanepid powiedzieć o co jest przyczyną. Nie znamy powodu zachorowań. Spisujemy objawy zgłaszane przez klientów, terminy wizyty w naszym lokalu po to, aby znaleźć punkt wspólny. Ludzie jedli różne produkty, mają różne objawy, ale są to dolegliwości żołądkowe.
Przedstawicielka Charlotte podkreśla też, że komentarze nie zniknęły z internetu. "Wydaliśmy oświadczenie, niczego nie kasujemy, wręcz przeciwnie. Odpisujemy na komentarze na naszych social mediach, opinie, wiadomości i zbieramy zgłoszenia na info@bistrocharlotte.com. Im więcej mamy informacji otrzymamy tym lepiej" - dodaje.
Kuźnik zastrzega, że zachorowały także osoby z personelu krakowskiego bistro, ale i w tym wypadku trzeba zaczekać na wyniki badań.
Dlatego pisanie na ten moment o masowym zatruciu jest dla nas krzywdzące. Nie wiemy co jest przyczyną, to rozstrzygną wyniki badań - podkreśla Kuźnik i dodaje - Sanepid działa w trybie pilnym, przyspieszono badania. Prawdopodobnie pojawią się jutro.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.