Youtuber przyznał, że w mediach o Władysławowie mówi się przede wszystkim w kontekście "paragonów grozy" i tego, że wszystko jest tam drogie.
Zjedzmy rybkę i zobaczmy, czy faktycznie nas na to stać? Czy może dostaniemy paragon grozy - zapowiedział Książulo.
Swoje kroki skierował do najlepiej ocenianej na Google tawerny, gdzie pomidorówka z makaronem "świderki" kosztowała 17 złotych. Zdaniem youtubera - była warta takiej ceny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wydaje mi się, że nie jedliśmy jeszcze na tym kanale lepszej zupy pomidorowej. Ta jest taka słodziutka, niesamowita jest! 17 zł? Pamiętajmy, że to jest restauracja. Daję 10 na 10 - relacjonował na bieżąco Książulo.
Kolejny był rosół. Kosztował 14 zł i zdecydowanie nie przypadł do gustu youtuberowi. Nie był mocny w smaku, smakował podobnie do zupki chińskiej, tylko był mniej słony. Nadeszła pora na gwóźdź programu, czyli smażoną rybę z frytkami.
Ojojoooj ale wielkie te ryby są! Zapewne tutaj sobie liczą za 100 gramów za te ryby - zareagował Książulo na widok smażonej ryby z frytkami.
Czytaj także: Poszli na kebaba we Władysławowie. "Oszukali nas"
Co mogę powiedzieć o tym dorszu? Nie czuć w nim dużo posmaku ryby. Świeży olej raczej tutaj był stosowany, bo nie czuję żadnego zapachu związanego z nieświeżą fryturą... Sporo mięsa jest. Jest to bardzo dobry, mrożony dorsz z frytkami - relacjonował youtuber.
Następny był sandacz mrożony z ziemniaczkami.
Nie podchodzi mi ten sandacz, wali mułem. Po dwóch kęsach mam dość - mówił youtuber.
Zapowiedział, że lada moment wybierze się do tradycyjnej, turystycznej smażalni, która miała być tańsza. Pytanie, czy także smaczniejsza.
Paragon grozy?
Pełen obiad w restauracji z zupami, dwoma zestawami głównymi oraz kawami kosztował... 172 złote. Youtuber nie był w stanie określić, czy to dużo. Przyznał za to, że były rzeczy, na które chętnie by w to miejsce wrócił.
To na co bym tutaj wrócił, to pomidorówka i ta surówka z marchewki - relacjonował Książulo.
Następne miejsce było smażalnią na promenadzie w drodze do plaży. Youtuber postanowił wybrać losową
Chyba przyjemniej jest siedzieć tu, blisko morza. A nie w zamkniętej knajpie. Idę do pierwszej lepszej smażalni. Czy będzie paragon grozy? - zastanawiał się youtuber.
W smażalni zestaw dorsz z frytkami i surówką kosztował 39 złotych. Rosół 10 złotych a pomidorowa 12 złotych. A więc całość to koszt 61 zł, czyli tyle, ile w restauracji kosztował sam zestaw z sandaczem.
Jest zdecydowanie taniej, zobaczymy czy to się nie odbije na jakości - stwierdził youtuber.
Szybko zauważył, że pomidorowa ma więcej tłuszczu, a mniej smaku niż zupa z restauracji.
Nie ocenię jej nisko, jadłem dużo gorszych zup pomidorowych. Daję 7 na 10 - skomentował pomidorową.
Rosół jego zdaniem smakował jak woda z makaronem. Jakby pełen garnek zrobiono z jednej pałki kurczaka.
Wygląda to gorzej, niż w Klipperze. Zestaw surówek...nie jest to najlepsze. Dorsz...bardziej tłusty jest, niż tam. Fryteczki są cienkie. Ryba..tutaj jest tłusto. Gasi smak ryby. Konsystencja ryby, posmaku ryby wcale i tłusta paniera. To tutaj kosztuje 39 złotych a tam kosztowało 52 złote. 13 zł różnicy. Tę różnicę czuć. Jest trochę gorzej, jest trochę taniej. Ale to nadal nie jest coś, co zasługuje na pogardę czy bardzo złą ocenę - podsumował youtuber.
Czytaj także: Youtuber odwiedził Olsztyn. Zaatakował go przechodzień
Nie da się ukryć, że także w smażalniach w pobliżu plaży ceny nie są obecnie niskie. I chociaż youtuber porównał takie miejsca do "mleczaków", czyli barów mlecznych, zestawowi za 39 złotych zdecydowanie bliżej do stawek restauracyjnych, niż barowych.
Warto jednak pamiętać, że wakacje nie są dobrym czasem do jedzenia dorsza nad polskim morzem, gdyż jest on importowany, czyli wcale nie tak świeży, a przez koszty importu też nieco droższy.