Polscy kierowcy od wielu lat korzystają z autostrad, jednak pomimo to nadal dochodzi do sytuacji, które nie powinny mieć miejsca. Chodzi między innymi o osoby, które wjeżdżają "pod prąd" na wielopasmowe drogi. Jest to jedno z największych, jeżeli nie największe, zagrożenie dla innych uczestników ruchu drogowego na autostradzie.
O kierowcach, którzy jechali "pod prąd" na autostradzie słyszy się regularnie. Zazwyczaj osoby te popełniają fatalną pomyłkę, z której nie potrafią się wydostać. Nic dziwnego, że od pewnego czasu przy opuszczaniu placu postoju w niektórych miejscach można zauważyć tabliczki ostrzegające o złym kierunku jazdy. Zapobieganie tego typu sytuacjom jest niezwykle ważne, gdyż czołowe zderzenie przy dużej prędkości może doprowadzić do śmierci niejednej osoby.
Zrobiła to specjalnie
Portal gazetawroclawska.pl poinformował o kolejnym przypadku jazdy "pod prąd" na autostradzie. Tym razem do niebezpiecznego zdarzenia doszło na odcinku A4 z Wrocławia do Opola, gdzie 43-letnia kobieta jechała w złym kierunku. Policjanci otrzymali w tej sprawie zgłoszenie od świadków. Kierująca pojazdem marki Renault miała poruszać się pasem awaryjnym.
Po przybyciu na miejsce policjanci przejęli kobietę z rąk patrolu autostradowego. O dziwo po krótkiej rozmowie okazało się, że 43-latka jechała "pod prąd" świadomie, gdyż postanowiła zawrócić i pasem awaryjnym dojechać do swojego zjazdu. W niedozwolony sposób udało jej się przejechać aż 20 kilometrów. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Policjanci wymierzyli sprawczyni zamieszania mandat 2000 zł i 15 punktów karnych. Warto zwrócić uwagę, że była zaledwie kilka kilometrów od węzła Opole Zachód, gdzie mogła legalnie zmienić kierunek jazdy.