Na kanale STOP CHAM prezentowane są nagrania z polskich dróg. Najczęściej ukazują one bulwersujące zachowania kierowców na drogach. Tym razem jednak, jak twierdzi autor nagrania, to policjanci chcieli postąpić niezgodnie z zasadami.
Kierujący samochodem osobowym uważa, że mundurowi chcieli wyłudzić mandat. Jak relacjonuje, poruszał się autem osobowym zjeżdżając z ul. Leonida Teligi w ul. Wielicką w Krakowie. Znajduje się tam sygnalizator świetlny, którego elementem jest strzałka warunkowa do skrętu w prawo.
Czytaj także: Karambol na S7. Są wyniki krwi kierowcy ciężarówki
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kraków. Nagranie z policją. "Od razu zaczął zagubiony mówić..."
Sytuację tę widać doskonale na nagraniu zamieszczonym w sieci. Widać wyraźnie, że kierujący zatrzymuje się przed strzałką warunkową. Kamera pokazuje także, co działo się za nim. Gdzieś w tle, kilkaset metrów za pojazdem, jedzie radiowóz.
Gdy autor filmu już wykonuje manewr skrętu, policja włącza "koguta". - Co jest? - dziwi się kierujący. Po chwili zatrzymuje się na wyłączonym z ruchu pasie jezdni. Policja podjeżdża. Nie słychać jednak dokładnie rozmowy. Oto relacja kierowcy.
Policja jadąca jakieś 100-200 m za mną radiowozem "zauważyła" iż nie zatrzymałem się na strzałce warunkowej, jednak na filmie wyraźnie widać, że zatrzymałem się do zera, ale panowie z nudów najwyraźniej postanowili mnie zatrzymać i wcisnąć kit, jakobym się nie zatrzymał (...). Jak już panowie policjanci podjechali bliżej po zatrzymaniu i zauważyli kamerkę w moim samochodzie (było wyraźnie widać, jak policjant zerknął na mój wideorejestrator) od razu zaczął zagubiony mówić coś o rzekomo przekroczonej prędkości, jednak to tez było nieprawdą wiec kazali mi uważać i jechać wolniej po czym wyłączyli sygnały i odjechali - opisał sytuację mężczyzna.
Policja odpowiada na zarzuty kierowcy
Przesłaliśmy pytania do Komendy Miejskiej Policji w Krakowie w tej sprawie. Czy policjanci zachowali się właściwie, pouczając kierowcę z radiowozu? Jak przekazał nam Piotr Szpiech, rzecznik krakowskiej komendy, mundurowi nie pracują w drogówce. Wracali po prostu z interwencji, gdy zauważyli kierowcę jadącego zbyt szybko. Nie mieli jednak urządzeń, by sprawdzić jego prędkość, dlatego włączyli sygnał i postanowili go przestrzec przed zbyt szybką jazdą.