Kobieta ze szczegółami opowiedziała policji i prokuraturze o spotkaniu z zespołem. Fanka Decapitated twierdzi, że po występie w Spokane w USA robiła sobie zdjęcia z muzykami. Polacy rzekomo zaprosili ją i jej koleżankę do autokaru, którym podróżują podczas trasy po Stanach. To tam miały rozegrać się tragiczne sceny.
Piłyśmy z nimi drinki. Nagle atmosfera się zmieniła. Skorzystałam z łazienki, którą mieli w autokarze, a gdy wychodziłam, wokalista zaczął mnie obmacywać i całować. Chciałam się wyrwać, ale się nie udało - zeznała kobieta.
Druga kobieta, która była w autokarze oskarża zespół o pobicie. Miała otrzymać kilka ciosów w twarz, gdy zaczęła się sprzeciwiać temu, co działo rzekomo działo się z jej koleżanką. Twierdzi, że straciła przytomność - donosi spokesman.com.
Kobiety oskarżają o gwałt cały zespół. Do zdarzeń w łazience autokaru mieli później dołączyć pozostali członkowie Decapitated. Później kobiety miały zostać wyrzucone z pojazdu. Następnego dnia poinformowały o wszystkim policję.
Zespół od 8 września przebywa w areszcie w mieście Santa Ana. Muzycy zostali aresztowani po koncercie, który tam grali. Podczas przesłuchania nie przyznali się do gwałtu, choć jeden z członków zespołu przyznał, że widział jak jego koledzy uprawiają seks z jedną z kobiet. Tylko jeden z mężczyzn zgodził się na pobranie próbki DNA do badań pod kątem gwałtu na rzekomej ofierze.
Obrońca muzyków Steve Graham uważa, że jego klienci są niewinni. Dowodzi on, że są świadkowie, którzy twierdzą, iż kobieta weszła do autokaru dobrowolnie. Graham dowodzi też, że po odjeździe muzycy pytali kobietę, czy nie chce wysiąść, ale nie doczekali się odpowiedzi.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.