Sabrina Carpenter cieszy się ogromną popularnością - na Instagramie ma ponad 31 mln obserwujących. Do tej pory nagrała pięć albumów i znajduje się w pierwszej dwusetce najpopularniejszych artystów na świecie, jeśli chodzi o odtworzenia na Spotify.
31 października Carpenter opublikowała na swoim kanale YouTube teledysk do kawałka "Feather" - singla z edycji deluxe jej najnowszej płyty"emails i can't send". Sama piosenka okazała się niemałym sukcesem na streamingach, a klip tylko podbił jej popularność. I przysporzył młodej wokalistce słów krytyki.
Czytaj także: Doda zaskoczyła fanów. Spełniła ich największe marzenie
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chodzi o końcowy fragment nagrania, który został nakręcony w wynajętym Kościele pw. Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny na Brooklynie w Nowym Jorku. Fragment w kościele trwa tylko ok. 30 sekund, ale zdążyły one bardzo zgorszyć władze przybytku.
Przez cały teledysk Carpenter "zabija" wszystkich swoich byłych, którzy kiedyś ją skrzywdzili. Na koniec w kościele widać kilka różowych trumien z niewybrednymi napisami, a także dość skąpo ubraną wokalistkę, która w jednym ujęciu ociera się o trumnę.
Czytaj także: W radiu głównie polska muzyka? PiS ma nowy pomysł
Fragment nie trwa długo, a niektóre kontrowersyjne sceny pokazane są dosłownie przez ułamki sekund. Jak jednak informuje Daily Star, wystarczyło to, by wywołać ogromne oburzenie wśród władz kościoła.
Biskup Robert Brennan oraz nowy prałat Joseph Grimaldi postanowili odprawić specjalną mszę, podczas której na ołtarz wylano wodę święconą. Duchowni byli bowiem zdania, że tylko w taki sposób mogą mu znowu przywrócić świętość utraconą po kręceniu teledysku.
Fani Sabriny Carpenter niespecjalnie przejęli się krytyką Kościoła - w ich opinii klip wypadł kapitalnie i świetnie wpisuje się w klimat kawałka.
Czytaj także: Mówi, jak dorabia do pensji. "Obrzydliwe"