Agnieszka Robótka-Michalska w 1988 r. dostała pracę w serialu "W labiryncie", czyli pierwszej operze mydlanej w Polsce. Robótka-Michalska grała u boku Leona Niemczyka czy Marka Konrada. Popularność, jaką zyskała dzięki roli Ewy Glinickiej, była ogromna.
Pamiętam, że kiedyś umówiłam się na Starym Mieście z Janem Jankowskim. Siedzimy sobie w kawiarni, a tu nagle otacza nas wycieczka szkolna. Chcą zdjęć, autografów. Na to Janek spokojnym tonem rzecze do nich: "Zdjęcie z misiem? Pięć złotych się należy" – powiedziała lata temu w rozmowie z Onetem.
Jednak granie Glinickiej nie przypadło do gustu aktorce. Rola przyniosła jej więcej szkody niż pożytku.
Serial zrobił mi dużo krzywdy, bo wszyscy oceniali mnie przez pryzmat Ewy. Możliwe, że po moim odejściu z serialu, nikomu nie pasowałam do żadnej roli. Widocznie tak musiało być. Sama nie chciałam grać więcej w telenoweli i powielać postaci biednej, skrzywdzonej kobiety wiecznie w ciąży – zdradziła Onetowi.
Jak gorzko stwierdziła, była znana, ale nie szły za tym ani pieniądze, ani wielkie role. Po zrezygnowaniu z roli Robótka-Michalska w 1989 r. wyjechała do Wielkiej Brytanii. Spróbowała swoich sił w tamtejszych produkcjach i wróciła po dwóch latach.
Ostatecznie nic z jej wielkich planów nie wyszło, więc postanowiła odejść z show-biznesu. Zajęła się budowaniem rodziny – jest mamą dwóch już dorosłych synów, Antoniego i Jana.
Na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza pojawiała się gościnnie w różnych serialach (np. "Klan" i "Pensjonat pod różą"), ale nie było mowy o wielkim powrocie do aktorstwa. Za to zajęła się polityką, była m.in. działaczką KOD-u.
Obecnie mieszka pod Warszawą. Kilka lat temu przyznała, że dostawała jakieś propozycje, ale były "chłamem", więc odmawiała.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.