Anna Skura, która dwa lata temu trafiła na operacyjny stół, by tym razem nie wstrzyknąć, a usunąć podane jej (szkodliwe jak się później okazało) wypełniacze, opowiada w mediach swoją historię nie tylko ku przestrodze, ale i po to, by dodać kobietom sił.
Czytaj także: Zabrały babcię do restauracji. Internauci w szoku. "Weszłaś do naprawdę złego miejsca"
Blogerka, coacherka i autorka kursu "60 dni do szczęścia" przekonuje, że każdy kryzys można przekuć w sukces, a ból w siłę. 37-letnia celebrytka mieszkająca na Bali od lat dzieli się w tym celu swoimi dramatycznymi doświadczeniami związanymi z medycyną estetyczną, zarówno w mediach społecznościowych, jak i tych tradycyjnych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W maju Skura pojawiła się w programie "Dzień Dobry TVN", gdzie opowiedziała o tym, jak czuła się po zabiegu, który zdeformował jej biust, choć jednocześnie uratował zdrowie, a nawet i życie.
Czytaj także: Influencerka pracuje jako striptizerka. Tak chce udzielić wsparcia ukraińskim żołnierzom
Jak zobaczyłam pierwszy raz moje piersi. Mówię: "Boże, co to jest?". Ja miałam mieć tylko usunięty żel, a tu mam nagle dziurę w piersiach" - wspominała na antenie śniadaniowego programu TVN.
Potem przekonywała, że z czasem nauczyła się nie tylko akceptować swoje ciało, a nawet zaczęła doceniać to, co ją spotkało.
Dwa lata temu podczas mojej pierwszej operacji usłyszałam cytat 'Nie wolno nam zmarnować żadnego kryzysu', który po raz pierwszy otworzył mi tak szeroko oczy, na to jak możemy przekuć ból w naszą siłę - napisała niedawno na Instagramie, pokazując przy okazji zdjęcia blizn na piersiach.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.