Barbara Krafftówna była jedną z największych polskich gwiazd teatru i kina. Słynna Honoratka z "Czterech pancernych i psa" zapewniała, że zamierza żyć ponad 100 lat.
Niestety jesienią ub.r. pojawiły się komplikacje zdrowotne - zachorowała na koronawirusa i musiała zamieszkać w Domu Artystów Weteranów w Skolimowie. Dzięki odpowiedniej opiece wyzdrowiała. Wierzyła, że wróci jeszcze do swojego mieszkania w centrum Warszawy, ale zmarła po ataku poważnej choroby.
Czytaj także: Nie żyje Janina Traczykówna. Aktorka miała 91 lat
O śmierci 93-latki poinformował 23 stycznia Związek Artystów Scen Polskich. "Super Express" dotarł do znajomych aktorki, którzy zdradzili, jak wyglądały jej ostatnie chwile. – Odeszła w pełni świadoma. Do końca była przytomna – powiedzieli.
Przypomnijmy, że życie Krafftówny nie było łatwe. Straciła dwóch mężów i syna. Pierwszy, Michał Gazda, zginął w wypadu samochodowym w 1969 r. - 13 lat po tym, jak się pobrali. Ich jedyny syn, Piotr, zmarł w 2009 r.
Drugie małżeństwo aktorki z Arnoldem Seidnerem, dyrektorem instytutu do spraw emigrantów w San Francisco, trwało zaledwie pół roku. Mężczyzna zmarł w wyniku zawału serca.
Bardzo pomagają pigułki. Najpierw przychodzi otępienie, a potem trzeba spróbować jakoś z niego wyjść. W końcu pozostaje blizna, dotkliwa, wyraźna, własna - powiedziała Krafftówna w książce Remigiusza Grzeli "Krafftówna. W krainie czarów", gdy zapytano ją o to, jak sobie z tym wszystkim radzi. Mimo wszystko zachowała optymizm do końca życia.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.