Beata Tadla to ikona polskiego dziennikarstwa. Pracowała w TVN, Telewizji Polskiej, Superstacji i Onecie, a także relacjonowała dla Polaków Euromajdan.
Okazuje się, że jej latorośl - 21-letni Jan Kietliński zainteresowanie do bieżących spraw wyssał z mlekiem matki. Już na początku wojny w Ukrainie postanowił, że wyjdzie tam, by nieść pomoc naszym wschodnim sąsiadom.
Ostatnio jednak jego zdrowie zaczęło szwankować. Musiał przez to zgłosić się do ukraińskiego szpitala.
Jako że rozsypał mi się kręgosłup, musiałem znaleźć neurologa. Znalazłem od ręki. Mogłem skorzystać z usługi w szpitalu publicznym lub w prywatnej klinice na osiedlu, na którym mieszkam. Dla mnie, obcokrajowca, każda z tych usług byłaby płatna. Od ręki otrzymałem konsultację lekarza i tego samego dnia pakiet leczniczy: serię, okrutnie bolesnych zastrzyków domięśniowych, zastrzyków rozluźniających mięśnie kręgosłupa, rezonans magnetyczny i elektroterapię. Dodatkowo możliwość wizyty u fizjoterapeuty – zrelacjonował w sieci.
Mama jest przerażona
Beata Tadla udzieliła ostatnio wywiadu portalowi Jastrząb Post, w którym przyznała, że niesamowicie boi się o swoją pociechę.
Oczywiście, że boję się o mojego syna w każdej minucie, kiedy jest w Ukrainie. Ale też wiem, że jest bardzo spełniony, że jest to coś, w co angażuje się całym swoim sercem, organizmem, chociaż czasem organizm mówi nie. Mój syn sprząta ukraińskie wsie po bombardowaniach, a także dostarcza pomoc tym, którzy jej najbardziej potrzebują. Jak już mi się wydaje, że wrócił na dłuższy czas, to za chwile melduje, że jest kolejny transport i że jedzie - mówiła.
W najbliższą niedzielę jest wspaniała akcja, którą współorganizuje w naszej stolicy, ale ona będzie obejmowała wiele stolic europejskich. Te cegły po bombardowaniach zostaną przywiezione tutaj, rozłożone w różnych miejscach naszego miasta z podpisem – co by było, gdyby to z twojego domu zostało tylko tyle. To są wzruszające momenty, ale wiem, że dla mojego syna emocjonalnie związanego z Ukrainą w sposób niezwykły, jest to wszystko bardzo ważne, więc z jednej strony bardzo się boję, a z drugiej bardzo go wspieram i jestem z niego bardzo dumna. - dodała.
Opowiedziała również, że nie próbowała go w żaden sposób zatrzymać. Jej zdaniem jeśli młody człowiek ma misję, to powinien ją realizować.
To jest żywioł nie do zatrzymania. Poza tym, jest dorosły, więc nic mi do tego, żeby go zatrzymywać. Jasne, że wolałabym, żeby był tam, gdzie jest bezpiecznie, ale jeżeli w pewnym momencie życia człowiek znajduje w sobie taką misję, to go nic nie zatrzyma, to jest silniejsze od wszystkiego - przyznała.
Postawa godna pochwały? Myślicie, że pójdzie w ślady sławnej mamy i zostanie dziennikarzem?
Czytaj też: Tak wyglądała młodość Rafalali. Żal ściska serce
Karolina Sobocińska, dziennikarka o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.