Gwiazda TVN nie epatuje w mediach swoim życiem prywatnym. Bardzo rzadko robi wyjątki i uchyli rąbka tajemnicy. Tak było wówczas, gdy wraz z córką Anią udzieliła wywiadu na łamach magazynu "Gala".
"Wynoszę się!"
Okazało się wtedy, że Kolenda-Zaleska jest mamą, którą córka określa "nadopiekuńczą".
Dziennikarkę zapytano, czy córka ma silną osobowość. Ta z kolei bez zastanowienia powiedziała, że tak i przytoczyła zabawną historię sprzed kilkunastu lat.
Zawsze miała swoje zdanie. Kiedy była dzieckiem, próbowaliśmy ją namówić do jedzenia truskawek. Ona ich nie lubiła i nikt nie wiedział, dlaczego. Czuła niczym nieuzasadnioną wrogość do nich. Miała wtedy może trzy, może cztery lata. Pamiętam, że kupiłam jej statek i powiedziałam: ,"Jak zjesz truskawki, to ci go dam". Niepedagogiczne, ale wierzyłam, że zadziała. Nie odniosło skutku. Podobnie było ostatnio z pomidorami, których również nie lubi. Mówię do niej: ,"Za każdy, zjedzony plasterek - sto złotych". Nie ruszyło jej. Twarda jest. Z domu wyprowadzała się już jako trzylatka. Stała na schodach i krzyczała: ,"Wynoszę się!". Powtarzając to za Goferem z "Kubusia Puchatka" - wyznała Kolenda-Zaleska.
Córka dziennikarki i operatora Grzegorza Zaleskiego jest już dorosła. Ale z pewnością charakterna!
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.