Oscary tuż, tuż. Do Dolby Theatre jak co roku tłumnie przybędą największe gwiazdy. I nic dziwnego, nagrody Akademii Filmowej to najważniejsze wyróżnienie w filmowym światku.
Uroczystość odbędzie się już 12 marca. Galę poprowadzi Jimmy Kammel, zupełnie jak w latach 2017 i 2018.
Wśród nominowanych nie zabrakło Colina Farrella. W walce o statuetkę rywalizują z nim m. in., Austin Butler za rolę w filmie "Elvis", a także Brendan Fraser, który nominację otrzymał za "Wieloryba".
Bez damy przy boku
Gwiazdor udzielił niedawno wywiadu Vanity Fair. Wyznał w nim, że na gali nie będzie towarzyszyła mu żadna piękna pani, a zamiast niej pojawi się ze swoim 13-letnim synem Henry'm. Chłopiec jest owocem związku z Alicją Bachledą-Curuś.
Razem założymy welwetowe smokingi - zapowiedział Farrell.
Aktor ma jeszcze drugiego syna Jamesa, którego matką jest modelka Kim Bordenave. Ten jednak jest ciężko chory.
13-letni James cierpi na zespól Angelmana (AS), czyli rzadką chorobę genetyczną, której objawy są bardzo poważne i uniemożliwiają normalne funkcjonowanie. - James nie mówi i ma problemy z podstawowymi czynnościami, które utrudniają mu zatroszczenie się o jego zdrowie fizyczne i ogólne samopoczucie. Potrzebuje stałej opieki i pomocy w przygotowaniu posiłków, myciu się i ubieraniu - mówił w jednym z wywiadów aktor.
Chorzy często rzucają się w oczy ze względu na charakterystyczny uśmiech. Nie jest to jednak spowodowane błogą radością, a specyficznymi cechami, które nadaje choroba. Również sposób poruszania się przypomina ruchy marionetki ze względu na zaburzenia motoryczne. Osoby z zespołem Angelmana żyją średnio tak samo długo jak inni ludzie, ale nie są w stanie samodzielnie funkcjonować - podawał portal "parenting.pl"
Karolina Sobocińska, dziennikarka o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.