Joanna Racewicz przedstawiła tragiczny bilans pandemii w sposób, który natychmiast zapada w pamięci. Jak wytłumaczyła na samym początku swojego wpisu na Instagramie, media kochają cyfry, stąd jej porównania.
"Ponad tysiąc Tupolewów rozbiło się o ziemię. Dwa tysiące autokarów runęło w przepaść. Miasto wielkości Elbląga, Kalisza, albo Włocławka przestało istnieć. Sto tysięcy istnień - za każdym - czyjeś łzy, bezsilność, cierpienie, brak oddechu, umieranie w samotności, bez szans na ostatni dotyk, spojrzenie, choć słowo" – czytamy.
Dziennikarka w dalszej części przytoczyła słowa, jakie usłyszała jej przyjaciółka od pracownika zakładu pogrzebowego: "Nie, nie możemy pokazać pani ciała mamy. Nie, nie ma też szans ma zdjęcie". Racewicz skomentowała je: "Zieloną sukienkę można było tylko położyć na worku. Tyle. Szczelnie zamknięta trumna. Pełen reżim".
Racewicz nie pominęła innego bardzo przykrego faktu związanego z tym, że umierają również młodzi ludzie, którzy sami odbierają sobie życie. Podaje, że od stycznia do listopada 2021 r. było 1339 prób samobójczych.
"1339 dziewczyn i chłopców przed osiemnastką chciało odebrać sobie życie. Rok temu było ich siedemset sześćdziesiąt pięć 'tylko' 765. (…) Każde dziecko to oskarżenie rzucone w twarz - nas, dorosłych. Naszej głupoty, ślepoty, ambicji, ego, wybujałych oczekiwań. Naszego zadufania, powierzchowności, dostrzegania źdźbła w cudzym oku i nie widzenia belki we własnym" – napisała.
Celebrytka nie zapomniała wspomnieć o kolejnej rzeczy, która uderzyła mocno w nasze społeczeństwo, czyli inflację. "Jeśli nie zabije cię żadna z poprzednich - dopadnie z pewnością cyfra od GUSu" – stwierdziła. Dziennikarka przyznała, że zdaje sobie sprawę od czego jest Instagram. Ma pokazywać "ładniejszą stronę życia".
"Sama często tę 'ładniejszą' stronę pokazuję. Także po to, żeby dać siłę, kiedy mnie samej brakuje oddechu. Dziś trzeba jednak powiedzieć. Czarno na białym" – zakończyła.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.