O Tomaszu Lisie zrobiło się głośno pod koniec maja tego roku, gdy nagle został zwolniony z funkcji naczelnego "Newsweeka". Jednak prawdziwa burza medialna rozpętała się po artykule Szymona Jadczaka z Wirtualnej Polski, który ujawnił zarzuty podwładnych wobec Lisa. Dziennikarz zaprzeczył tej narracji.
Parę dni temu media plotkarskie zainteresowała z kolei inna informacja związana z Lisem. Chodziło o sprzedaż jego willi w Kontancinie. W sieci można było znaleźć ogłoszenie z dokładnym opisem domu o powierzchni 500 mkw.
Piękna, niezwykle reprezentacyjna nieruchomość usytuowana na działce o powierzchni 3.656 mkw. Dom o powierzchni 504,20 mkw. został podzielony na trzy perfekcyjnie funkcjonalne kondygnacje: Parter: hol, elegancki i przestronny otwarty salon, półotwarta kuchnia, jadalnia, pokój, WC, sypialnia z garderobą i łazienką, pokój gościnny/ gabinet, basen wewnętrzny. Piętro: 2 przestronne sypialnie z łazienkami, sypialnia, gabinet i dodatkowa łazienka. Podpiwniczenie: pomieszczenie do własnego zagospodarowania (siłownia/pralnia), kotłownia, serwerownia. Dodatkowo: dwustanowiskowy garaż. (...) Atutem rezydencji jest niewątpliwie basen kryty, zadbany ogród oraz rozbudowany system bezpieczeństwa - można było przeczytać w ogłoszeniu.
Cena w ogłoszeniu opiewała na aż 5 mln euro, czyli ok. 24 mln zł (47 639 zł/mkw.). Jak ustalił "Fakt", dom Lisa znalazł już kupca. Nie wiadomo jednak, ile nabywca musiał zapłacić. Gazeta poprosiła o komentarz byłego naczelnego "Newsweeka", który odniósł się do plotek na temat ceny willi.
Dom już jest sprzedany. Ale podana w mediach cena jest kompletnie z sufitu - powiedział Lis.
Dziennikarz nie krył irytacji tym, że media tak bardzo zainteresowały się sprzedażą jego posiadłości. - Co będzie następnym tematem? Samochód? Rower? Hulajnoga? Nudne to już - stwierdził.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.