Siewierski to uczestnik drugiego sezonu "Sanatorium miłości". 66-latek zgłosił się do programu, bo nie chciał dłużej żyć w pojedynkę.
W show zainteresował się Barbarą. Ostatecznie jednak nic z tego nie wyszło. Inaczej było z Martą. Tutaj narodziła się głębsza relacja.
Kocham Martę. Jest dobrym człowiekiem i piękną kobietą, tworzy cudowny nastrój, wspaniale gotuje. Dobrze nam razem w każdym momencie, więc postanowiliśmy nie marnować ani minuty w tych czasach zarazy i pobrać się jak najszybciej. Kto wie, ile życia nam jeszcze zostało... Wkrótce zamieszkamy razem, zostawimy dawne smutki i zaczniemy nowe, lepsze życie - mówił jakiś czas temu Adam w rozmowie z Pomponikiem.
Czytaj także: Lidl szaleje. W czwartek się zaczęło. Tylko do soboty!
Marta i Adam wzięli ślub. Następnie para zamieszkała w domu mężczyzny w Wolbromiu. Inne rozwiązanie nie wchodziło w grę, bo Adam musi opiekować się 96-letnią matką.
Ona nie chce iść do domu opieki. Jest świadoma, więc nie podejmę za nią takiej decyzji. A przecież na co dzień trzeba jej podawać posiłki, zaopiekować się nią, napalić w piecu, by miała ciepło - powiedział Siewierski w rozmowie z "Na Żywo".
Kilka miesięcy po ślubie zapadła ważna decyzja
Niestety, Siewierski nie może liczyć na wsparcie córek. Gdy kobiety dowiedziały się, że dom został przepisany na nie, chciały, aby ojciec z babcią wyprowadzili się z nieruchomości.
Obowiązki Adama skomplikowały relację z Martą. Jego małżonka uznała, że nie może tak żyć.
Marta była dzielna. Wspierała mnie, pomagała w opiece nad mamą. Ale nigdy nie poczuła się tutaj jak u siebie. Nie mam pretensji o to, że nie dała rady żyć w tej atmosferze i niedawno wyprowadziła się do córek - podkreślił w tygodniku.
Adama oczywiście bardzo boli to, że nie może mieszkać z żoną. Regularnie ją odwiedza, ale to nie to samo, co wspólne tworzenie ciepła ogniska domowego.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.