Listopad jest miesiącem, w którym trwa akcja "Movember". Ma ona na celu podniesienie świadomości mężczyzn na temat nowotworów, które mogą zaatakować na przykład jądra lub prostatę. Wiele osób często lekceważy pierwsze objawy, a kiedy decydują się iść do lekarza, to jest już za późno.
Mateusz Damięcki miał najczarniejsze myśli
Wiele gwiazd w tym czasie opowiada swoje historie. Tym razem głos zabrał Mateusz Damięcki. Polski aktor pewnego dnia przeraził się, gdy zauważył coś niepokojącego.
- Wyczułem coś na jądrze. Musiałem podnieść nogi do góry, bo bym zemdlał. Moja Paulinka (partnerka Damięckiego - przyp. red.) zdziwiła się i zaniepokoiła, ale ja szybko wyjąłem ręce skądinąd i naściemniałem jej, że to pewnie przez to, że słabo spałem, za mało zjadłam, jestem zmęczony… Czy tak właśnie skończy się moje życie? - wspomina aktor.
W takich chwilach mężczyźni mają poważny dylemat, czy iść do lekarza. Często górę bierze strach i wstyd. Damięcki jednak po kilku dniach zdecydował się zapisać do specjalisty. Jak skończyła się ta historia?
- To, co miałem na jądrze okazało się niepokojące… z nazwy. EPIDIDYMIS ! - brzmiał wyrok. Świat zawirował, poczerniało mi przed oczami. Po chwili lekarz rozszyfrował łaciński hieroglif: "To najądrze, jest tam, gdzie powinno być, nie za małe, nie za duże, anatomiczne. Gratuluję. Jest pan zdrowy!" - opowiada.
Mateusz Damięcki powinien być wzorem do naśladowania dla innych mężczyzn. Pamiętajcie o profilaktyce i sprawdzaniu niepokojących objawów. W Polsce rak jądra co roku jest wykrywany o około 800 mężczyzn. Szybkie wykrycie zwiększa szanse na skuteczne leczenie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.