Artur Barciś cieszy się sporą popularnością, ale i sympatią. Największą rozpoznawalność przyniosła mu rola Tadeusza Norka w serialu "Miodowe Lata", gdzie występował u boku Karola Krawczyka (Cezary Żak).
Barciś uznawany jest za energicznego i optymistycznego człowieka. Tymczasem okazało się, że aktor ma za sobą naprawdę trudne chwile. Spotkał go prawdziwy koszmar, o którym opowiedział w najnowszym wywiadzie dla "Vivy".
Choroba sprawiła, że Barciś zaczął bać się o swoje życie. W trudnych momentach wielkim wsparciem była dla niego ukochana żona. To jej opieka sprawiła, że doświadczony aktor zdołał uporać się z problemami zdrowotnymi i wyszedł na prostą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Barcisiowi bardzo mocno dał się we znaki koronawirus. Sporo osób przechodziło zakażenie bezobjawowo lub łagodnie, ale 66-latek tyle szczęścia niestety nie miał. Zaraza naprawdę mocno dała mu się we znaki, o czym teraz szerzej opowiedział.
Artur Barciś o koronawirusie
Artur Barciś podczas rozmowy z "Vivą" ujawnił, że w jego głowie pojawiały się koszmarne myśli. - Pamiętam moment, kiedy uświadomiłem sobie, że mogę umrzeć. Tak szybko… Zawsze myślałem, że będę żył długo, bo moja babcia żyła 96 lat, a mama właśnie świętowała 90. urodziny. Liczyłem na dobre geny, poza tym regularnie się badam - zaznaczył.
Nagle covid spowodował, że znalazłem się na granicy, i nie wiedziałem, w którą stronę popchnie mnie los. Byłem sam w domu. Leżałem w barłogu, potwornie się pociłem, ale nie miałem siły, żeby zmienić pościel. Nie spałem pięć dób. Na szczęście dzięki komórce Beba cały czas była przy mnie - podsumował.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.