Rodzice Miki Urbaniak zarazili ją miłością do muzyki. Nie osiągnęła tak wielkiego sukcesu jak oni, jednak może się pochwalić kilkoma sukcesami. Warto wspomnieć choćby to, że za debiutancką płytę "Closer" dostała Fryderyka.
Jej utwory nie pojawiały się w największych rozgłośniach radiowych. To dlatego, że postawiła na jazz, który był kierowany głównie do muzycznych koneserów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W pewnej chwili Mika Urbaniak zrezygnowała z rozwijania kariery. Okazuje się, że córka Urszuli Dudziak i Michała Urbaniaka musiała zmierzyć się z poważnymi problemami. W 2004 roku zdiagnozowano u niej chorobę afektywną dwubiegunową.
Artystka ujawniła za pośrednictwem "Twojego Stylu", że czuła się tak, jakby miała w głowie tykającą bombę. Przed poznaniem diagnozy lekarskiej, "leczyła się" we własnym zakresie. "Znieczulenie" przynosił alkohol. Do tego doszły narkotyki. Niestety, w pewnym momencie była już w takim stanie, że po używki sięgała każdego dnia.
To była droga do zatracenia. Piłam dziewięć lat. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że mam chorobę dwubiegunową - zaznaczyła Mika Urbaniak w rozmowie z "Twoim Stylem".
Mika Urbaniak wychodzi na prostą
Wsparcie bliskich sprawiło, że Mika zdołała ustabilizować sytuację zdrowotną. Obecnie miewa się już znacznie lepiej.
Od roku żyję w równowadze. Nadal biorę leki, ale w małych dawkach i nie planuję ich odstawić. Mam wspaniałego lekarza. Profesor Marcin Wojnar idealnie ustawił mi leki. Jest bardzo empatyczny. Zobaczymy, jak to się dalej potoczy. Ale naprawdę czuję się o wiele lepiej. Od dłuższego czasu nie jestem już ani w manii, ani w depresji. A przeżyłam wiele depresji, nawet na lekach - podkreśliła w rozmowie z "Vivą".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.