Rodzina dziennikarzy zginęła w wybuchu kamienicy
Był 23 października 2014 roku. Około godz. 4.50 nad ranem całe centrum Katowic zostało wyrwane ze snu przez potężny wybuch. Eksplozja zrujnowała kamienicę znajdującą się się przy ul. Chopina w Katowicach. Z budynku pozostał jedynie parter.
W tym tragicznym zdarzeniu zginęło dziennikarskie małżeństwo wraz z dwuletnim dzieckiem. Dariusz Kmiecik (34 l.) był reporterem "Faktów" TVN. Jego żona Brygida Frosztęga-Kmiecik (33 l.) pracowała w regionalnym ośrodku TVP w Katowicach. Para miała synka Remigiusza.
Cała trójka zginęła w wyniku tej tragedii. Ich ciała wydobyto po trwającej kilkanaście godzin akcji ratunkowej. W czasie zdarzenia w budynku przebywało 21 osób.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Śledztwo umorzono
Prokuratura Okręgowa w Katowicach prowadziła śledztwo w sprawie wybuchu w katowickiej kamienicy. Jak ustaliła wówczas "Gazeta Wyborcza", jeden z lokatorów (który finalnie zmarł w wyniku obrażeń), miał być eksmitowany ze swojego lokalu w związku z zaległościami w płatnościach. Śledczy potwierdzili tę informację.
Wedle ustaleń prokuratury, 45-latek został odłączony od mediów w mieszkaniu. Mężczyzna celowo rozkręcił elementy instalacji gazowej w łazience w swoim lokalu na drugim piętrze. Doprowadził tym do wybuchu, w wyniku którego runęła kamienica.
Czytaj także: Znany lekarz nie żyje. Zginął na przejściu dla pieszych
Prokuratura zebrała cały szereg opinii, dowodów i zeznań świadków. W kwietniu 2017 roku poinformowano, że śledztwo zostało umorzone. Nie wykazano, by poza 45-latkiem ktokolwiek inny przyczynił się do tragedii.
Tak wygląda miejsce tragedii w Katowicach
Kamienica, w której doszło do wybuchu, składała się z dwóch części. Jedna mieściła się od ul. Chopina, druga od ul. Sokolskiej. Pierwsza runęła niemal całkowicie. Druga została poważnie uszkodzona.
Jak podaje "Dziennik Zachodni", nieruchomość miała kilku współwłaścicieli, ale jednym z nich było miasto. Magistrat sprzedał udziały prywatnemu przedsiębiorcy.
Być może za jakiś czas obiekt zostanie odbudowany. Na razie jednak głęboka wyrwa nadal rozdziela kamienice ciągnące się wzdłuż ul. Chopina. Teren jest odgrodzony. Parter, który jako jedyny ostał się po eksplozji, rozebrano. Widok wciąż przypomina o potwornej tragedii, jaka wydarzyła się w samym sercu Katowic.
Czytaj także: Zaginiona Karolina nie żyje. Jej ciało wyłowiono z wody
Grób dziennikarzy i ich synka
Dariusz Kmiecik wraz z żoną Brygidą i synkiem Remigiuszem zostali pochowali na cmentarzu komunalnym przy ul. Murckowskiej w Katowicach. Na grobie znajduje się ich rodzinne zdjęcie.
Brygida trzyma na rękach Remika. Oboje są uśmiechnięci. Chłopczyk rozkłada rączki tak, jakby zaraz miał się przytulić do mamy. Tuż obok nich jest Dariusz.
Bez wątpienia ten widok chwyta za serce. Sam grób jest pięknie przystrojony. Są kwiaty, znicze, a nawet maskotka. Widać, że pamięć o Kmiecikach trwa, że bliscy, przyjaciele, mieszkańcy Katowic nie zapomnieli.
Oswoiłeś nas ze śmiercią, że kroczy obok nas przez całe życie, a tylko czasami wyciąga swoją rękę i sięga po kogoś przedwcześnie. Nie oswoiłeś nas ze swoją śmiercią - mówił o Kmieciku podczas pogrzebu Kamil Durczok, ówczesny szef "Faktów" TVN.
Przypomniał w ten sposób, że dziennikarz "Faktów" relacjonował wiele tragicznych wydarzeń m.in. katastrofę w kopalni Halemba czy zderzenie pociągów pod Szczekocinami.
- Młoda, tragicznie zmarła rodzina z naszego miasta wstrząsająco przypomina, że życie jest po prostu kruche. Przemijamy, wszyscy bez wyjątku i zdążamy ku wieczności - mówił podczas ostatniego pożegnania arcybiskup katowicki Wiktor Skworc.