Przejęzyczenia, pomyłki, nietaktowne pytania, nieporozumienia czy błędy techniczne to stały element pracy dla prowadzących programów telewizyjnych nadawanych na żywo. Szczególnie są narażeni na to prezenterzy śniadaniówek, gdzie w ciągu blisko czterech godzin na antenie poruszane są różnorodne tematy, a liczba gości jest duża.
W "Pytaniu na śniadanie" do tej pory wpadek było bez liku. Czasem są też sytuacje, które trzeba uznać za dziwne. W niedzielę przekonał się o tym Łukasz Nowicki. Jednym z tematów, jakie poruszył wraz z Małgorzatą Tomaszewską, było życie singli po sześćdziesiątce.
Prowadzący przedstawili widzom swoich gości - Annę, Andrzeja i Mariolę z "Sanatorium miłości". Już na wstępie Nowicki próbował nawiązać kontakt z Mariolą, pytając się jej, skąd się łączy. - Gdzie jesteś, Mariolka, w jakim kraju? W Nowym Jorku? - zapytał gospodarz, ale na szczęście dla siebie szybko połączył Nowy Jork ze Stanami Zjednoczonymi.
Nowicki zaczął wręcz krzyczeć, chcąc się dowiedzieć nazwy miejscowości, w której mieszka Mariola. Gdy w końcu usłyszał odpowiedź kobiety, był wyraźnie skonsternowany. Najprawdopodobniej jakość połączenia sprawiła, że trudno było zrozumieć, jakie słowa padły ze strony gościa.
Nowicki nie wiedział, co odpowiedzieć, więc rzucił… "Yes". To mocno rozbawiło Tomaszewską, która nie mogła powstrzymać śmiechu. Nowicki tłumaczył się, że nic nie zrozumiał. Cała sytuacja idealnie oddaje charakter śniadaniówek - w każdej chwili zupełnie zwyczajna rozmowa może przerodzić się w coś kuriozalnego.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.