Ewa Minge od lat ucina spekulacje o swoich operacjach plastycznych. Jest do tego stopnia zdeterminowana, że raz nawet pozwała lekarza, które na antenie TVN-u wypowiedział się w tym temacie. Wygląd projektantki ma być zasługą genów odziedziczonych po tatarskich przodkach.
Ewa Minge w młodości
Na swoich profilach w mediach społecznościowych Ewa Minge bardzo chętnie dzieli się z fanami starymi zdjęciami. Jakiś czas temu wspominała, że była bardzo ładnym dzieckiem. Przynajmniej do czasu, kiedy nie podtuczyła jej babcia.
Jak wspominała projektantka, jeszcze w liceum ważyła 70-80 kg i miała pulchne policzki.
Byłam jak Jagienka z Krzyżaków, mogłam gnieść orzechy pośladkami – napisała pod jednym ze swoich zdjęć na Instagramie.
Później projektantka bardzo schudła i na zdjęciach, na których ma około 30 lat, prezentuje zabójczą figurę. Tę zresztą udaje jej się utrzymywać do dzisiaj.
Ewa Minge i operacje plastyczne
Zmiany, jakie przechodziło jej ciało oraz twarz, przez wielu uważane są za efekt bardziej lub mniej udanych operacji plastycznych. Ewa Minge od lat ucina tego typu plotki. Na każdym kroku podkreśla, że jak do tej pory nie poddała się żadnej operacji plastycznej, bo po prostu takowych nie potrzebuje. Młodzieńczy wygląd zawdzięcza świetnym genom.
Projektantka wyznała także, że od urodzenia zmaga się z niedorozwojem wątroby. Wykryto u niej także białaczkę. Jej zmieniające się rysy twarzy mają być efektem zatrzymywania limfy w organizmie oraz leczenia onkologicznego.
Zmiany na mojej twarzy nie są wynikiem operacji plastycznych, tylko wrodzonego niedorozwoju wątroby. Żyję z tym od urodzenia i zdiagnozowano u mnie białaczkę. Mój obecny wygląd to również konsekwencja ówczesnego leczenia onkologicznego – wyznała jakiś czas temu.
Przeczytaj także: Znany fotograf spotkał go w lesie. Myślał, że to lis
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.