Po tym jak były partner zepchnął ze schodów aktorkę, uszkadzając jej w trzech miejscach kręgosłup, łamiąc rękę i kość piszczelową, kariera i samodzielne życie Sylwii Wysockiej stanęły pod znakiem zapytania.
Powrót do normalnego funkcjonowania zajął gwieździe serialu "Klan" i "Plebania" długie miesiące. Szczególnie, że pierwsze rokowania lekarzy nie były zbyt obiecujące, a stan aktorki nie poprawiał się szybko.
Po latach od tych dramatycznych zdarzeń w rozmowie z Super Expressem aktorka przyznaje, że jej droga do całkowitego wyleczenia wciąż jest daleka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeśli chodzi o kręgosłup to już będę musiała rehabilitować się do końca życia. I tak miałam dużo szczęścia, że po tych wszystkich urazach udało mi się stanąć na nogi - mówi w rozmowie z dziennikarzami tabloidu.
Czytaj także: Sylwia Wysocka ma poważne kłopoty. Aktorka traci wzrok
Kłopotów ze zdrowiem w życiu Wysockiej było w przeszłości więcej. Aktorka pokonała nowotwór, miała także poważne problemy ze wzrokiem.
Udało się jej jednak pokonać choroby, a obecnie mimo niedogodności związanych z rehabilitacją powrót do sprawności zapewniła jej dobra kondycja fizyczna, o którą dbała przez lata.
Chodzę na fizjoterapię i na basen niemal każdego dnia, kiedy tylko nie mam dni zdjęciowych - podkreśliła. - Cieszę się, że wróciłam na plany serialowe, pracuję także w radiu. Praca bardzo dobrze wpływa na mój stan psychiczny - mówiła na łamach Super Expressu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.