Paul Montana został uznany za winnego. Sąd zadecydował o pięciu miesiącach ograniczenia wolności, nakazie wykonywania prac społecznych i opłacie kosztów sądowych.
W rozmowie z "Faktem" Montana zapowiedział, że "to dopiero początek". Sędzia Katarzyna Anna Kruk stwierdziła natomiast, że Paul dopuścił się przekroczenia granicy obrony koniecznej poprzez "naruszenie czynności ciała" na Ilonie Felicjańskiej.
W ocenie sądu wiarygodne są wyjaśnienia oskarżonego w takim zakresie, w jakich wynika z nich, że oskarżony został jako pierwszy zaatakowany, w związku z czym było to działanie w ramach obrony koniecznej - przekazała sędzia Kruk, cytowana przez Pomponik.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W rozmowie z serwisem "Co za tydzień" na słowa sądu zareagowała Ilona Felicjańska. - Obrona konieczna? Gryzłam, bo się broniłam przed atakiem chorego człowieka. W rękę wbił mi 5 razy długopis, bo nie chciałam oddać moich kluczy. To obrona konieczna? Oczywiście będę odwoływała się co do wyroku - zapowiedziała modelka.
Czytaj także: Ukryta funkcja w kasach Biedronki. Mało kto o tym wie
Ilona Felicjańska: Wielokrotnie mąż odchodził
Małżeństwo Felicjańskiej i Montany miało bardzo burzliwy przebieg. Ich relacja była toksyczna.
W trakcie małżeństwa dostrzegłam pewną nieprawidłowość. Okazało się, że mąż ma zaburzenie osobowości borderline. Do tego doszło nałogowe kłamanie, narcyzm i socjopatia. Miłość do mnie powodowała, że zanikały te wady. Jednak z czasem powracały. Wielokrotnie mąż odchodził. Rozstawaliśmy się. Jednak wracał i błagał, abym go przyjęła. Tak, kocham go i przyjmowałam. Borderline to "atencyjna dz***a", potrzeba uwagi. Sprawa mogła przebiec dyskretnie. To mąż zaprosił dziennikarkę. To ostatnie moje odniesienie do tej sprawy - podsumowała Felicjańska.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.