Rozgoryczenie Jarosława Jakimowicza, celebryty, z którego kilka lat temu TVP Info zrobiła komentatora, a kilka tygodni temu, bez skrupułów się z nim pożegnała, przybiera na sile. Zwłaszcza w obliczu jego kolejnych problemów z prawem. Pod koniec lipca dawny gospodarz programu "W kontrze" przegrał kolejny proces, tym razem z Komitetem Obrony Demokracji, którego działaczy szkalował na antenie TVP Info.
W jednym z odcinków "#Jedziemy" Michała Rachonia Jakimowicz przekonywał, że ludzie demonstrujący pod szyldem wspomnianej organizacji są opłacani.
- To nie jest żadna tajemnica - przekonywał Jakimowicz, mówiąc na antenie TVP Info, że ma znajomego, który płaci 150 zł ludziom biorącym w demonstracjach KOD.
Teraz jemu przyjdzie zapłacić za te pomówienia - konkretnie 10 tys. zł grzywny i 5 tys. zł na PCK - bo w sprawie zapadł niedawno prawomocny wyrok.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jakimowicz nie kryje wściekłości, ale i rozczarowania faktem, że przed sądem nie miał wsparcia ani ze strony kolegów ze stacji, ani telewizyjnych prawników. Jak tłumaczył na Instagramie, został na lodzie, a za porażkę w sądzie winne jest TVP i sam Rachoń, którego jeszcze do niedawna miał za przyjaciela....
Jak twierdzi wyrzucony z TVP gwiazdor, Rachoń obiecywał mu ponoć pomoc ze strony współpracującego ze stacją mecenasa Artura Wdowczyka, prywatnie przyjaciela Rachonia. Sprawa miała odbyć się bez udziału Jakimowicza, ale ku zdziwieniu celebryty, w ogóle się nie odbyła!
Jeśli wierzyć Jakimowiczowi, zaprzyjaźniony prawnik rzekomo odwoływał sprawę, wskazując przy tym na fatalne warunki pogodowe. Potem, jak twierdzi Jakimowicz, wypowiedział mu wszystkie pełnomocnictwa i nie chciał pomóc przy apelacji. Pomocy odmawiał Jakimowiczowi rzekomo też sam Rachoń, na którym dziś gwiazdor nie zostawia suchej nitki.
"Rachoń odmówił i w żaden sposób nie był zainteresowany pomocą. Słowa padały w jego programie. Spotykając się z mecenasami TAI, usłyszałem, że oni nie mogą, ale mogą dać mi kogoś, kto zrobi to za 5 tys. zł. Kuriozalne" - oburzał się Jakimowicz, który nie przebierał w słowach.
"Nóż w serce", "myślałem, że to przyjaźń", "Rachoń się na mnie wypiął" - tak mówi dziś o swoim niedawnym "przyjacielu" Jakimowicz, który w obliczu problemów z prawem został sam. Jak jednak przekonuje, to nie one są dla niego największym problem.
"Nie jest straszny wyrok. Straszne jest to, kim są ci wszyscy ludzie. Gęby pełne kłamstwa o byciu prawym. Na koniec. Wiecie ilu z komentatorów, moich kumpli, napisało chociaż SMS z pytaniem: 'Co się dzieje’? Żaden" - podsumował gorzko Jakimowicz.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.