Jarosław Jakimowicz słynie z nieprzyjaznego nastawienia wobec społeczności LGBT. Nie ukrywa, że bliskie są mu słowa "miłości" abp Marka Jędraszewskiego o "tęczowej zarazie". Prezenter walczył z nią niejednokrotnie, również jako komentator programu "Jedziemy" oraz prowadzący "W kontrze" na antenie TVP Info.
W odpowiedzi Bart Staszewski, szef Fundacji Basta, zaczął zbiórkę podpisów pod petycją o zwolnienie Jakimowicza z TVP za "sianie nienawiści". Były aktor stał się w państwowej stacji rzeczywiście osobą niepożądaną, ale z innego powodu. Jak przekazało kierownictwo TAI, Jakimowicz miał zachowywać się niestosownie wobec swoich koleżanek z pracy. W efekcie stracił pracę w TVP.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Teraz prezenter poinformował jednych tchem o swoim przywiązaniu do Suwerennej Polski Zbigniewa Ziobry i "nieprawdopodobnej propozycji" zawodowej, sugerując powrót przed kamery z nowym programem. Na razie nie wyjawił szczegółów, ale jest cały w skowronkach. Na Instagramie zwrócił się pośrednio do swojego oponenta Barta Straszewskiego.
"Przekażcie koniecznie temu pucołowatemu aktywiście LGBT (teraz wyszczurzony) [...]. Uratował mi chłop życie" - napisał Jakimowicz w mediach społecznościowych.
Tutaj "młody wilk" zawahał się na moment.
"No właśnie nie wiem, jaka tam jego rola: czy to chłop, czy baba?" - zaznaczył Jakimowicz.
Dalej były pracownik TVP wbił jeszcze szpilę swoim niedawnym szefom i zakończył "standardowo".
"Podpisałem już umowę i zaczynam działać. Wreszcie mam za sobą ludzi prawych, a nie farbowane lisy. Teraz zacznie się krucjata. Nie myślałem nigdy, że kiedyś coś takiego napiszę do tego dewianta. Bart, dziękuję" - stwierdził Jarosław Jakimowicz.
Były pracownik TVP po jakimś czasie usunął swój wpis.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.