Jeremy Clarkson wyjawił, że miał COVID-19. Na cztery dni przed Bożym Narodzeniem źle się poczuł i od razu postanowił wykonać test. Ten okazał się być pozytywny.
Czytaj także: Koronawirus. Naukowiec z WHO nie ma dobrych wieści. Przyszłość może przynieść gorszego wirusa niż COVID-19
Dziennikarz powiedział, że niepokojącym symptomem był uporczywy suchy kaszel. Lekarz od razu powiedział, że jeśli nie poczuje się lepiej, będzie musiał pójść do szpitala. Na szczęście okazało się, że objawy są łagodne.
Jeremy Clarkson zmagał się z koronawirusem
Pomimo łagodnego przebiegu COVID-19 Clarkson był przerażony. Jak sam stwierdził, miał ku temu powody.
Jestem gruby, mam 60 lat, dwa razy chorowałem na zapalenie płuc i wypaliłem pół miliona papierosów - stwierdził w najnowszym felietonie dla "Sunday Times".
Pomyślałem, że umrę samotnie w plastikowym namiocie - dodał.
"Nie będę kłamać - to było dość przerażające", stwierdził Clarkson. Jego niepokój potęgowało to, że choć o koronawirusie wiadomo coraz więcej, zakażeniu wciąż towarzyszą znaki zapytania.
Przez ostatnich 10 dni myślałem o tym, czego nie wiemy. Nie wiemy, jak długo zarażamy, nie wiemy, co nam to robi, nie wiemy, jak długo utrzymują się przeciwciała. I w końcu nie wiemy też, jak łatwo jest złapać tę chorobę powtórnie - dodał.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.