Dozór policji, zakaz zbliżania i kontaktowania się z idolką - takie konsekwencje poniósł mężczyzna, który prześladował Joannę Jabłczyńską. W rozmowie z Plotkiem wyznała, że "ta osoba przekroczyła wszelkie granice".
To była osoba, która pojechała za mną do Livigno do Włoch. Przyszła też pod mój dom, który jest na końcu świata, w Boże Narodzenie. Ja bardzo dbam o prywatność i azyl domowy. Gdy jednak mój spokój został zburzony w Boże Narodzenie, postanowiłam, że to już czas pójść na policję i załatwić tę sprawę inaczej, czyli formalnie, prawnie - opowiadała 38-latka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Andrzej Seweryn pobity?! Wstrząsające wieści
Jabłczyńska, która łączy pracę w show-biznesie z obowiązkami radcy prawnego, nie kryje radości, że "policja i prokuratura zachowała się bardzo profesjonalnie i sprawnie".
Mam nadzieję, że ten środek zapobiegawczy, który został zastosowany, będzie skuteczny. Na razie jest, ale to jeszcze krótki czas - dodała gorzko Jabłczyńska.
Gwiazda "Na Wspólnej" wspomniała, że prześladowca przyszedł do jej domu w Boże Narodzenie z kwiatami, więc "trudno go było traktować jak zbłąkanego wędrowca". Dziś nadal nie jest spokojna, bo "nie można przewidzieć, na jakie pomysły wpadnie ta osoba".
Zobacz także: Stało się. Antoni K. z aktem oskarżenia
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.