Julia Wieniawa o nowej roli jako jurorka w "Mam talent!". Tak przyjęli ją Prokop i Chylińska

Jest coraz lepiej, ale to najbardziej wymagająca praca, jakiej do tej pory się podjęłam. Jest to 12 godzin w studio, oglądamy mniej więcej 25-26 występów dziennie z krótką półgodzinną przerwą na jedzenie i poprawki makijażu, więc non stop muszę być uważna, skupiona na osobie, która występuje - mówi nam Julia.

Nawet jeśli ta energia siada, muszę dać każdemu uczestnikowi tyle samo siebie i swojej energii. To jest mocno wycieńczające, ale i zarazem bardzo inspirujące, bo przychodzi do nas wielu wspaniałych ludzi z niesamowitymi, nieoczywistymi talentami - dodaje.

Czasami wracam do domu i myślę nad tym, co powiedziałam do uczestników na nagraniach. Jeżeli oglądam 15. z rzędu występ w stylu gimnastyki z hula-hop, to w pewnym momencie kończą się pomysły, co oryginalnego, innego, prawdziwego można powiedzieć, żeby zachować uwagę dla każdego uczestnika. To jest naprawdę trudne (...) Czasami wracam do domu i jestem tak przebodźcowana, że ciężko mi zasnąć. A potem moje sny opierają się na występach z "Mam talent!" - dodaje ze śmiechem.

Oni traktują mnie na równi, po partnersku. Ja jednak tak się nie czuję, bo jednak uważam, że daleko mi do ich poziomu. Czuję się trochę jak dziewczyna w podstawówce, która ma same szóstki, więc ją przenieśli do liceum na przyspieszone nauczanie i teraz ma same 3 z minusem. Zostałam wrzucona na głęboką wodę - opowiada Wieniawa.