Gdy w kwietniu Antoni Królikowski zaczął promować swoją federację MMA Royal Division, walką sobowtórów Putina i Zełenskiego, mocno poruszył całą Polskę. Co najgorsze, wszyscy od początku zdawali sobie sprawę z tego, że to fatalny pomysł, tylko nie sam aktor, który przez kilka dni brnął w ślepy zaułek.
Zawsze chciałem uratować świat, choćby symbolicznie. 30 kwietnia w Opolu dojdzie do spotkania dwóch facetów, wyglądających jak Ci, którzy muszą ze sobą poważnie porozmawiać… Dochód z freak fightu zostanie przeznaczony na pomoc dla ofiar wojny na Ukrainie. Faworyt jest tylko jeden! - napisał aktor Antoni Królikowski na Instagramie, prezentując się na zdjęciu z sobowtórami Władimira Putina i Wołodymyra Zełenskiego.
Tuż po ogłoszeniu walki na Królikowskiego wylała się fala krytyki. Była ona na tyle duża, że aktor postanowił na kilka tygodni zniknąć z internetu. Do mocnej krytyki przyłączyły się też zagraniczne media, w tym m.in. brytyjskie "The Mirror".
Walki sobowtórów Putina i Zełenskiego w MMA. Królikowski zabrał głos
Po kilku miesiącach od afery związanej z galą Royal Division, Królikowski zdradził, jakie obecnie ma zdanie na temat walki sobowtórów.
To był zły pomysł i zły moment. Troszkę ja to źle przedstawiłem, ale to też nie wszystko zależało ode mnie w pewnym momencie - powiedział Królikowski. - Naprawdę chciałem dobrze, a wyszło jak zwykle - dodał w podcaście "WojewódzkiKędzierski".
Aktor winę na taki stan rzeczy zwalił na swój zły stan psychiczny. W odpowiednim momencie 33-latek posypał jednak głowę popiołem i jeszcze raz przeprosił wszystkich Polaków na ten pomysł.
Naprawdę nie chciałam z tego nigdy robić walki. Miał to być performance, w którym oni grają w szachy (...) Przepraszam wszystkich, którzy poczuli się urażeni. Z rzeczy, które robiłem zawodowo, publicznie to jest taka, której żałuje i się wstydzę. Uwierzcie te miesiące wstydu, też nie były dla łatwe. Naprawdę przepraszam - dodał.
Czytaj także: 516 zł miesięcznie. Oto co wymyślił proboszcz z Warszawy
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.