Od ostatniego piątku w kinach oglądać można film "Gierek" w reżyserii Michała Węgrzyna. Film opowiedzieć miał historię dekady lat 70., kiedy to I sekretarzem KC PZPR był Edward Gierek. Prace nad filmem zajęły kilka lat, a wśród aktorów znalazły się takie nazwiska jak Małgorzata Kożuchowska, Jan Frycz czy Antoni Pawlicki.
W główną rolę wcielił się Michał Koterski, który przytył dla niej 17 kilogramów oraz brał lekcje języka francuskiego, który polityk znał z czasów pracy w Belgii. Jak zapowiadali filmowcy, "Gierek" miał zobrazować nie tylko złożoną tożsamość I sekretarza KC PZPR, ale też polityki tego okresu.
Teraz głos zabrali krytycy filmowi i dziennikarze. Pierwsze recenzje nie pozostawiły jednak złudzeń: film nie sprostał ich oczekiwaniom.
Ogląda się to jak teatr amatorski grający sztukę napisaną przez autora telenowel. Anachronizm pod rękę z nieprawdą, bezguście w objęciach beztalencia - napisał o "Gierku" Tomasz Raczek.
W recenzjach przewijają się oskarżenia o brak profesjonalizmu, odbieganie od faktów historycznych i jednoznacznych, czarno-białych bohaterów. Zdaniem Jacka Cieślaka z "Rzeczpospolitej":
Powstała hybryda historycznych niedorzeczności, paździerzowatej realizacji oraz amatorskiego scenariusza i aktorstwa.
Joanna Solska z "Polityki" wytyka za to pominięcie tematu zmian społecznych w Polsce lat 70.:
Prawdziwej Polski za Gierka w filmie Michała Węgrzyna jednak nie ma. Bareja pozostaje bezkonkurencyjny.
A Jakub Majmurek z "Krytyki Politycznej" dorzuca:
["Gierek"] Raczej ośmiesza siebie i sam temat. Co nie wyszło? Poza gadżetami i dekoracją wnętrz wszystko: scenariusz, reżyseria, dramaturgia, aktorstwo.
Z kolei Jacek Szczerba z "Gazety Wyborczej" stwierdza:
Po obejrzeniu "Gierka" przypomniałem sobie cyniczne powiedzenie o historykach - że mniej ważne jest to, co się naprawdę w przeszłości zdarzyło, a ważniejsze to, kto tę historię spisał czy sfilmował. W tym przypadku, o czym donoszę z żalem, zrobili to ludzie niewłaściwi.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.