Po tegorocznym finale konkursu piosenki Eurowizji trudno oprzeć się wrażeniu, że muzyka zeszła na dalszy plan, a scenę przejęły kontrowersje i skandale.
Fakt, że to Nemo ze Szwajcarii z piosenką "The Code" został zwycięzcą konkursu, był sporym zaskoczeniem dla wielu fanów Eurowizji. Choć mówi się, że "o gustach się nie dyskutuje", w tym przypadku dyskusja w sieci nie ma końca.
Wokalista zgarnął łącznie 591 punktów - 226 od widzów i 365 od jurorów, wyprzedzającym tym samym reprezentanta Chorwacji i zamykające podium artystki z Ukrainy.
Już po zwycięstwie odbyła się konferencja prasowa z udziałem Nemo, podczas której okazało się, że wykonawca otrzymał zakaz wniesienia flagi osób niebinarnych na finał. W związku z tym artysta stwierdził, że "Eurowizja potrzebuje naprawy".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeśli chodzi o tę opinię, po tegorocznej Eurowizji jest ona bardzo popularna. Sęk w tym, że o potrzebie "naprawy" popularnego konkursu mów się z różnych powodów.
Ksiądz mówi o "upadku"
Ks. Janusz Chyła, dr nauk teologicznych i proboszcz parafii pw. Matki Bożej Królowej Polski w Chojnicach, podsumował zwycięstwo Nemo. Udostępnił przy tym zdjęcia, na których widzimy zwycięzcę ze Szwajcarii i Edytę Górniak, reprezentującą Polskę w konkursie Eurowizji w 1994 r.
Upadek dobrego smaku, moralności, cywilizacji europejskiej – ocenił duchowny na platformie "X".
Wpis księdza wywołał lawinę komentarzy. Niektórzy internauci zgadzają się z opinią duchownego, inni – wręcz przeciwnie. Zwracają uwagę na fakt, że to umiejętności wokalne Szwajcara powinny być w centrum zainteresowania.
Przy okazji warto przypomnieć, że występująca w Dublinie Edyta Górniak zaśpiewała "To nie ja!" i – choć wyszła na scenę w skromnej, białej sukience i nie przygotowała spektakularnego show – otarła się o zwycięstwo. Do tej pory tego sukcesu nie powtórzył żaden reprezentant Polski.