Tym razem Magda Gessler pojawiła się w elbląskim lokalu "Czwórka". Wnętrze tej restauracji nie zachwyciło restauratorki. Szybko uznała, że jest mało wyraziste. Do tego doszły okna, których nie dało się otworzyć, a także brak klimatyzacji i karty dań. Właścicielka serwowała tylko... dwa rodzaje zup i trzy dania główne. Nic więc zaskakującego w tym, że lokal świecił pustkami.
Doszło do tego, że koszty prowadzenia restauracji przewyższały zarobki. Właścicielka lokalu próbowała go ratować. W związku z tym Beata posłużyła się... finansami otrzymywanymi na swoje dzieci!
Pomysł na biznes był taki, żeby karmić seniorów. Jak wydam dziennie 15 obiadów, to jest sukces. Zarobku nie mam żadnego, trzeba jeszcze dołożyć. Co miesiąc jest około cztery tysiące straty, które muszę dołożyć ze swoich. Czyli z 500+, z alimentów na dzieciaki, bo innej pensji nie mam - powiedziała Beata.
Wyznanie restauratorki mocno zbulwersowało Magdę Gessler. Popularna restauratorka wiedziała, że musi coś z tym zrobić. Błyskawicznie wyłapała słabe punkty lokalu, takie jak koszmarny wystrój, najtańsze produkty i niewłaściwie przyrządzone dania.
Magda Gessler dokonała rewolucji
"Czwórka" przeobraziła się w bar "Pomidor Cud-Malina". Celebrytka zaprojektowała nowe wnętrze, zadbała o odpowiednią kartę dań i dokonała kilku innych korekt. Efekt zachwycił właścicielkę. Wzrost zainteresowania lokalem wskazuje na to, że rewolucja w pełni się udała.
Z dziesięciu klientów zrobiło się 100 jednego dnia. Obroty skoczyły o prawie 1000 procent. Jak tylko otworzymy drzwi, to kolejka jest jak przed mięsnym - mówiła zachwycona Beata.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.