Lech Wałęsa gościł w podcaście "WojewódzkiKędzierski". Podczas rozmowy nie gryzł się w język - padło trochę gorzkich słów. Otwarcie mówił choćby o tym, że po śmierci chciałby zostać spalony. Wszystko po to, "by robaki go nie jadły".
Wałęsa otworzył się również w sprawie swojego małżeństwa. Kuba Wojewódzki zapytał wprost, czy kiedyś brał pod uwagę rozstanie z ukochaną. Były prezydent zaprzeczył.
Nie, nie. Jesteśmy jednak praktykującymi katolikami - mówił.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Następnie padły zaskakujące słowa. Były prezydent powiedział, że gdyby nie był wierzący, to najprawdopodobniej by się rozwiódł!
To mnie trzyma, to mi się podoba. To mi jest potrzebne, tylko trzeba to rozumieć - kontynuował.
Wyznał również, że podziwia swoją małżonkę. - Ma wiele cech nieprawdopodobnych. Często, kiedy coś mi tam zarzuca, to nie mam co jej zarzucić, bo jest za dobra po prostu - dodał.
Lech Wałęsa o władzy i uczuciach
Doświadczony polityk opowiedział też, jak w jego domu wygląda "władza". Obecny układ niezbyt mu odpowiada.
Ale coraz bardziej mi się nie podoba, bo mnie za bardzo gnębi... W domu nie jestem szefem. Szefem jest Danuta. Przejęła władzę, kiedy do Warszawy przyjechałem, i teraz nie chce oddać - zaznaczył Wałęsa.
Choćby w małżeństwie Lecha Wałęsy nie było zbyt wiele czułości. Były prezydent absolutnie nie ukrywa tego, że nie lubi okazywać uczuć. - Tam nie było czułości. Tam było pokazywanie miłości przez pracę. Wnukom też nie powiedziałem, że je kocham. Dlatego, że nie potrafię. Ja jestem z rewolucji. Ja ich kocham, ale nie demonstruję, nie pokazuję, nie potrafi - podsumował.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.