Magdalena Ogórek jest prezenterką TVP, która cieszy się sporą rozpoznawalnością. Celebrytka ma słabość do drogich marek, a na co dzień przemieszcza się luksusowym BMW 218i.
Podwyżki w TVP sprawiają, że ceny paliw najwidoczniej nie robią na niej żadnego wrażenia. Nadal stać ją na to, by regularnie wsiadać do ekskluzywnej fury.
Tymczasem okazało się, że Ogórek nie jeździ przepisowo. Paparazzi przyłapali gwiazdę TVP, jak kilka dni temu zatrzymała się w nieprzepisowym miejscu w centrum Warszawy.
Celebrytka totalnie zlekceważyła dobrze widoczny znak drogowy. Zostawiła auto, pomimo zakazu zatrzymywania się, a następnie ruszyła do jednej z modnych restauracji obok Biblioteki Uniwersyteckiej.
Niedługo później Magdalena Ogórek wyszła z naręczem toreb z jedzeniem i z powrotem wsiadła do białego BMW - relacjonuje Pomponik.
Magdalena Ogórek tłumaczy się z łamania przepisów
Magdalena Ogórek została poproszona o komentarz w tej sprawie. Tłumaczenie okazało się dość kuriozalne.
Zastawiłam na moment samochód na światłach awaryjnych. Tak nie powinno się oczywiście robić, ale dla mnie to ma znaczenie. Bo to świadczy o sytuacji awaryjnej, w której kierowca sygnalizuje, że za sekundę odjedzie, niemniej nie jest to usprawiedliwienie, a raczej drobna okoliczność łagodząca. Ale oczywiście, nawet gdy człowiek się spieszy, tak robić się nie powinno. Należy unikać się takich sytuacji - to dla mnie jasne. Stało się tak, niestety i odradzam, by tak robić - powiedziała "Faktowi".
Jednocześnie poskarżyła się, że w tym samym czasie... przy słupkach stał również samochód gwiazdy TVN-u, czego paparazzi nie uwiecznili. Tymczasem okazuje się, że włączenie świateł awaryjnych przez Ogórek to jeszcze większe przewinienie niż samo zaparkowanie na zakazie.
Instruktor jazdy w rozmowie z "Faktem" zauważył, że w takiej sytuacji policjanci mogliby się dopatrzyć hamowania ruchu, co oznaczałoby wyższy mandat i łącznie 10 punktów karnych.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.