Okazuje się, że po ślubie z Łukaszem Schreiberem jego żona napotkała wiele toksycznych znajomości. Odczuwała spory dyskomfort podczas spotkań z ludźmi z otoczenia męża. Non stop albo czegoś od niej oczekiwali, albo do czegoś ją podjudzali.
Chyba nigdy nie czułam się dobrze wśród samych ludzi w garniturach i eleganckich sukniach (…). Potrzebowałam takich znajomych, do których mogłam zadzwonić w nocy, prosić o pomoc, wygadać się bez obawy, że te informacje pójdą w świat (…) - pisze Marianna Schreiber na swoim blogu.
Później ujawniła, co niegdyś usłyszała od pewnej osoby z otoczenia Łukasza Schrebiera. - Jestem śmieciem, nic niewartą żoną polityka, która nie ma prawdziwych pieniędzy, urody, majątku, stylu (…). To była osoba, którą mąż uważał za dobrą, uczciwą i pomocną - zdradza żona ministra PiS.
Fałszywa koleżanka. "Ani razu nie mrugnęła okiem z nerwów"
Marianna Schreiber przytoczyła też inną bardzo przykrą historię. Bardzo mocno zawiodła się na koleżance, która była znajomą Schreibera.
Zwierzałam się – ufałam. Pół roku później próbowała wymusić "profity", a potem znalazłam w telefonie swojego męża SMS-y, w których próbowała go uwodzić jednocześnie rozmawiając ze mną i chodząc ze mną na kawę. Patrzyła mi w oczy – rozmawiała i ani razu nie mrugnęła okiem z nerwów czy stresu – zwyczajnie kłamała (…). Potem mi się dostało, że psuję wspólne znajomości. To był kolejny upadek i zwątpienie w ludzi - zaznacza małżonka polityka.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.