"Miasto jest Nasze" to organizacja non profit. Działa jako niezależne stowarzyszenie mieszkańców Warszawy, którym "dobro miasta leży na sercu".
Rok temu postanowiono zająć się sprawą Kuby Wojewódzkiego, który z kosmiczną prędkością gnał autem. "Kuba Wojewódzki stanie przed sądem za jazdę 250 km/h! To dzięki naszemu zawiadomieniu rok temu" - poinformowała organizacja we wtorek.
Dość bezkarności celebrytów. Przyłączymy się do sprawy jako strona społeczna i zadbamy o argumenty dla sądu - zapewniono.
Czytaj także: Oto cena czereśni w USA. Polacy nie wytrzymali
Kuba Wojewódzki ma kłopoty. "Będziemy przekonywać sąd"
Stowarzyszenie podkreśliło, że "celebryci nie mogą być nadzwyczajną kastą". "Obywatel który chwali się łamaniem przepisów, i to w tak rażący sposób, musi ponieść konsekwencje" - dodano.
Chcemy o to zadbać i dlatego przyłączymy się do tego postępowania jako strona społeczna. Będziemy przekonywać sąd do niedawania Kubie taryfy ulgowej. Wkrótce więcej informacji o sprawie na naszych kanałach - podsumowano.
W zeszłym roku Wojewódzki wywołał niemałe zamieszanie swoim zdjęciem na Instagramie. Fotografia przedstawiała prędkościomierz w jego ferrari f12tdf. Widniało na nim aż 250 km/h.
Wówczas Kuba Wojewódzki próbował się wytłumaczyć. Jak stwierdził, był to tylko żart. Dodał, że wszystko wyjaśnił, kiedy kolejnego dnia wrzucił fotografię, na której widać było, że na prędkościomierzu jest... 666 km/h. Dowcip ten, jak mówił, zrozumieli wszyscy oprócz ministra sprawiedliwości.
To był żart, te 250km/h. To był mem, który sam stworzyłem (...). Ja potem wrzuciłem zdjęcie, na którym jadę 666 kilometrów na godzinę. Wszyscy zrozumieli, że to był żart. No może poza ministrem sprawiedliwości. Przez dwa dni byłem gwiazdą w TVP Info - podkreślał Wojewódzki w swoim programie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.