Kariera Małgorzaty Werner zaczęła się w latach 90. od... koleżanki z ławki. - Kasia była umówiona na sesję zdjęciową do kostiumów kąpielowych z wyprzedzeniem. W międzyczasie zaszła w ciążę, w związku z czym nie mogła i mówi: a może byś poszła za mnie? - powiedziała Werner w programie "Obgadane".
Uroda młodziutkiej dziewczyny szybko została dostrzeżona. Pojawiały się kolejne sesje, agencja Gudejko i debiut filmowy w 1994 roku w "Oczach niebieskich" - filmie, w którym jedną z głównych ról zagrał Gustaw Holoubek.
Oglądaj poprzedni odcinek programu "Obgadane": Polska medalistka przeszła piekło. Winny trener? "To mnie zabiło"
Potem poszło już gładko. Wygrała casting na współprowadzącą program "Disco Relax" i zdobywała coraz większą sławę. Ze względu na urodę szybko zaczęto ją porównywać do Pameli Anderson.
"Byłam przerysowana, wiejąca tandetą"
Małgorzata Werner nigdy nie chciała być jak Pamela, choć do dziś docenia, że tak ją nazywano. - Czasem było fajnie być porównywaną do Pameli Anderson, bo umówmy się, to seksbomba światowego formatu, natomiast ja całe życie chciałam być podobna do Brigitte Bardot - mówi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W tych czasach no to ja byłam taka... no widać mnie było ze względu na to, że ja byłam taka przerysowana, no nie było [drugiej] takiej osoby. Taka wiejąca tandetą, zresztą dalej jestem przerysowana, no mam taki styl - dodała.
Żyła z oszczędności i prowadziła firmy
Kariera Werner szybko się rozwijała, ale jak podkreśla, z show-biznesem nie wiązała nigdy większych planów. W programie "Obgadane" powiedziała, że był to dla niej "odstresowywacz". - Nie miałam nigdy parcia na szkło. Chciało mi się, to coś sobie przyjęłam, nie chciało mi się, to nie przyjęłam. Dla mnie to było wygodne - wyjaśniła.
Dlatego nie miała problemu z tym, żeby u szczytu kariery odsunąć się w cień. Mogła sobie na to pozwolić, bo była zabezpieczona finansowo.
Prowadziłam dużo firm. Miałam galerię lamp Tiffany na Starówce, miałam budkę z kanapkami, kiedyś w podziemiach były Oskary, takie kanapki, to ja sobie otworzyłam, tylko Magbety nazwałam, miałam lepsze bułki. W tym samym czasie miałam salon urody z moją przyjaciółką na Chmielnej, też działałam na Stadionie [Dziesięciolecia - przyp. red.], bo jeszcze wtedy był stadion, no i telewizja - powiedziała Karolinie Sobocińskiej w programie "Obgadane".
Oglądaj poprzedni odcinek programu "Obgadane": Ziobro, hejterzy i 17 samochodów. Rutkowski naprawdę to powiedział
W tym czasie pojawiły się też problemy - Werner zmagała się z depresją. Nie chciała nikogo widzieć. Zamieszkała z nią przyjaciółka Iza. - Był taki moment, że ja siedziałam, nic mnie nie interesowało, zero kontaktu z ludźmi. A ona wtedy bardzo pomogła mi przy dzieciach - stwierdziła.
[Gdzie szukać pomocy? Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz TUTAJ.]
Oglądaj poprzedni odcinek programu "Obgadane": Jej słowa zabolały Polaków. Sara James z niczego się nie wycofuje
"Pisali, że skończyłam w domu publicznym"
Po tym trudnym okresie nie ma już jednak śladu. Przez ostatnie półtora roku Werner schudła ponad 32 kg i postanowiła z okazji 51. urodzin zrobić swoim fanom prezent w postaci wywiadu. Jak wyjaśniła, zdecydowała się na wywiad po tym, jak pod jednym z artykułów przeczytała o sobie stek bzdur, które ją rozśmieszyły.
To, co o sobie przeczytałam, to były bardzo ciekawe rzeczy. Albo że skończyłam w domu publicznym, albo że pod lasem zarabiam na wiadomo czym - stwierdziła.
"Nie jestem księżniczką"
A czym się dziś zajmuje? - Jedną firmę mam, która się zajmuje sprzedażą artykułów przeciwpożarowych, znaczy węży strażackich, armatury strażackiej. Współpracuję też z firmą, która zajmuje się odwodnieniami budowlanymi, robimy inwestycje, łącznie z państwowymi, pod trasy, współpracujemy też z deweloperami.
Werner przyznaje, że to dość "męskie" zajęcia. Ale to jest właśnie to, co sprawia jej teraz najwięcej przyjemności. - Ja nie jestem księżniczką - podkreśliła.
Oglądaj poprzedni odcinek programu "Obgadane": Ma 61 lat i ciało nastolatki. "Jesz jak ptaszek, wyglądasz jak ptaszek"
Wciąż jednak najważniejsze są dla niej dom i rodzina. Sama mówi o sobie, że jest "typową kuchtą domową".
Jakby ktoś miał powiedzieć: wybierasz cały dzień w SPA czy cały dzień w kuchni, to ja wybiorę cały dzień w kuchni. Uwielbiam gotować, sprzątać, ja po prostu jestem taką typową kuchtą domową, w tym czuję się najlepiej - dodała.
Karolina Sobocińska, dziennikarka o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.