Ewa i Krzysztof Krawczykowie spędzili razem niemal 40 lat. Razem pracowali, razem wyjeżdżali na wakacje, do koncertów przygotowywali się również wspólnie. "My byliśmy uzależnieni od siebie" - mówi żona artysty w programie TVP1 "Alarm!".
Wdowa po Krzysztofie Krawczyku nie może pogodzić się ze śmiercią ukochanego. Cały czas żyje wspomnieniami.
Brakuje mi go cały czas. Jak idę spać, to nawet z przyzwyczajenia założyłam wczoraj na jego szczoteczkę pastę. Myśląc, że on przyjdzie i umyje zęby. Brakuje mi dotyku, całuję jego zdjęcia, całuję jego rzeczy, śpię w jego koszuli - mówi wzruszona wdowa.
Jednocześnie jest wdzięczna, że mogła być żoną i przyjaciółką tak wielkiego artysty. Przy nim niczego jej nie brakowało, czuła się spełniona. "Miałam szczęście być żoną wielkiego artysty, wspaniałego człowieka, dobrego człowieka, przyjaciela. Wszystko miałam" - wyznała Ewa Krawczyk.
Tuż przez Wielkanocą 3 kwietnia Krzysztof Krawczyk wrócił do domu, informując w mediach społecznościowych swoich fanów, że święta spędzi w domu. Dwa dni później jego stan nagle się pogorszył. Ukochana artysty do końca wierzyła, że lekarze pomogą jej mężowi.
On walczył, miał nadzieję, że z tego wyjdzie, bronił się bardzo. Ja cały czas liczyłam na jakiś cud, że jak on tam pojedzie, to ta wielka technika dzisiejsza może zdziała cuda. Nie zdziałała - wyznała Ewa Krawczyk.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.