Borys Szyc wiódł kiedyś niezwykle rozrywkowe życie, o którym rozpisywała się bulwarowa prasa. W mediach nie brakowało zdjęć podchmielonego aktora, którego zachowanie pozostawiało sporo do życzenia. Doszło do tego, że stracił prawo jazdy za jazdę pod wpływem alkoholu. Z powodu regularnych imprez, nie zjawiał się na planach zdjęciowych.
Wszystko zmieniło się, gdy Borys Szyc poznał Justynę Nagłowską i postanowił pójść na terapię. Dziś z dumą mówi o tym, że od ponad siedmiu lat nie pije. Walka z chorobą alkoholową była jednak trudna, a status osoby publicznej nie pomagał. W jednym z ostatnich wywiadów Borys Szyc wyznał, z czym musiał się zmagać.
E! Naje.... znowu. Przestań chlać, Szyc! Pierwsze, czym chcą mnie ludzie zranić, to tym, że mnie nazwą "pijaczyna" albo "o, ten znowu chleje". Pokazuje to psychologicznie, dlaczego ktoś nie będzie chciał się przyznać, że jest chory. No, bo ma wkoło takich właśnie "super fajnych" wujków i ciocie - powiedział Szyc w rozmowie z Piotrem Jaconiem w jego programie "Bez polityki".
ZOBACZ TAKŻE: Córka Borysa Szyca ma już 17 lat. Tak teraz wygląda
Aktor spotykał się z przykrymi uwagami, a dodatkowo towarzyszył mu wstyd i strach, że nałóg znów może zawładnąć całym jego życiem.
Nadal ta choroba jest bardzo wstydliwa. Ja chciałem ten wstyd trochę zedrzeć. Wstyd, poczucie winy, to są totalnie niszczące uczucia. I mówiąc, że ja, znana osoba, że też mnie to dotknęło, chciałem, żeby inni też się odważyli, żeby się nie wstydzili o tym powiedzieć. Ta ulga, która później przychodzi, jest tak wielka, tak niesamowita, tak ci to wszystko puszcza, że warto ten krok wykonać. Zagrożenie jest zawsze gdzieś blisko. Od kieliszka dzieli cię... o taki ruch. I o tym trzeba pamiętać - wyznał.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.