Mikołaj Krawiecki wystąpił w 10. edycji "Top Model". Dał się poznać widzom i jurorom jako otwarty i chętny do pracy chłopak, który wybrał zupełnie inną ścieżkę niż życzyliby sobie jego rodzice. Ojciec Mikołaja jest bowiem... księdzem. Uczestnik "Top Model" pochodzi z ortodoksyjnej rodziny greko-katolickiej.
Chłopak niedawno poinformował fanów w mediach społecznościowych, że zawiesza karierę w modelingu. Robi to, by pomóc potrzebującym w Ukrainie. Jak napisał Mikołaj: - (...) dla mnie wartość życia ludzkiego jest najważniejsza. Będę niósł pomoc Ukrainie i jej mieszkańcom.
Uczestnik "Top model" udzielił wywiadu serwisowi "Co za tydzień". Opowiedział w nim o swojej pracy i wyjazdach do Ukrainy. Krawiecki codziennie przekracza granicę by nieść pomoc narażając własne życie. Jak zaznacza "nie ma nikogo już, kto byłby w stanie dojechać dalej niż za Lwów z taką pomocą, więc jesteśmy jedyni". Mikołaj jeździ do Białej Cerkwi, a także do Kijowa.
Jest ciężko, ale jak pojechałem pierwszy raz i zobaczyłem, co tutaj się dzieje, to nie umiałem wrócić do domu. Jestem tu od początku wojny, cały czas jestem na granicy, codziennie jestem po stronie ukraińskiej - mówi Mikołaj.
Czytaj także: Tak mieszka Joanna Opozda. Przytulnie i z klasą
Podróże w głąb Ukrainy wiążą się z wieloma problemami. Często psują się auta i nie ma ich gdzie naprawić. Dodatkowo jest to niebezpieczne ze względu na rosyjskie wojska i ostrzały. Najgorzej jest w nocy: - Mieliśmy taki przypadek, że zatrzymała nas policja i powiedzieli, że mamy minutę na to, żeby wysiąść z samochodu, biorą nas na śnieg i pod kałachami spędzamy noc, albo szybko wyjeżdżamy z miasta.
Mój tato jest księdzem grekokatolickim i wystawił mi podpis z pieczątką Caritasu parafii, że jestem wolontariuszem. Potem, kiedy okazało się, że robię to cały czas, potrafię mówić po ukraińsku, potrafię porozumiewać się i zdobywać informacje, rozmawiać z koordynatorami sanitarnymi czy z dowódcami i mówiłem, że mogę dowieźć transport, to okazałem się bardzo potrzebny - opisuje uczestnik "Top model".
Mikołaj Krawiecki dodał też, że to, co dzieje się w Ukrainie jest dla niego bardzo trudne. Nie chciał opowiadać o szczegółach związanych z dramatem, który widział na własne oczy: - Widziałem, jak rakieta spada na szkołę, w której są dzieci, ale nie chciałbym mówić o tym, co tam widziałem…
Czytaj także: Syn Górniak już tak nie wygląda. Zaniemówisz z wrażenia