33-letni Remy z Kanady zaczął swoją ekstremalną przygodę z tatuażami niewinnie - od niewielkiego tatuażu z imieniem swojego syna w 2009 roku. Pierwszy piercing z kolei zafundował sobie już jako nastolatek, 8 lat wcześniej. Od tego czasu jego skóra pochłonęła niewyobrażalne ilości tuszu, a w ciele stopniowo pojawiały się kolejne kolczyki. Niedawno mężczyzna poddał się też zabiegowi rozszczepienia języka.
Na tatuaże wydał majątek
Szef kuchni z Kanady wydał fortunę na swoją transformację, która - jak twierdzi - nadal nie jest skończona. Teraz w wywiadzie dla "Daily Star" ujawnił szczegóły szalonego procesu, któremu poddaje się od lat.
Odkąd zacząłem się tatuować, wydałem około 70-75 tys. funtów. Ale łącznie z kolczykami i biżuterią to będzie 87 tys. funtów - powiedział dla "DS".
Chociaż pokrył czarnym tuszem prawie całe swoje ciało... Jest kilka miejsc, które nie zostały wytatuowane - to część twarzy, uszu, podeszwy stóp i fragm. dłoni. Remy zdradził też, tatuowanie jakiej części ciała najbardziej go bolało. Jego odpowiedź nie powinna być dla nikogo zaskoczeniem.
Wnętrze pośladków lub głębsze obszary wewnętrznych ud, te obszary są dość wrażliwe - wyjawił 33-latek.
Czasami musi mierzyć się z hejtem
A jak na oryginalny wygląd Kanadyjczyka reagują inni? Mężczyzna wyznał, że bliscy akceptują jego pasję i wspierają go. Ma także wielu oddanych fanów, którzy chwalą jego wybory. Z krytyką spotyka się głównie w internecie, ale jak powiedział, nie dba o to, co myślą o nim ludzie.
Nigdy nie otrzymuję "złych" lub "nienawistnych" komentarzy od nikogo z rodziny lub nawet nieznajomych osobiście. Słyszę takie rzeczy tylko od ludzi w internecie. Kiedy spotykam się z nienawiścią w sieci, albo ją ignoruję, albo życzę hejterowi/trollowi wszystkiego najlepszego, ponieważ jestem wystarczająco duży, aby zdać sobie sprawę, że to nie mój problem - wyznał Remy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.