Cała rodzina Tusków na koniec roku najadła się strachu. Młodsza córeczka Kasi kilka dni przed sylwestrem trafiła do szpitala. Można sobie tylko wyobrazić, co czuli jej rodzice i dziadkowie. Kasia Tusk podkreśla jednak, że chociaż boi się tego mówić głośno, lekarze uważają, że najgorsze już minęło.
Mam świadomość, że mógł się skończyć o wiele, wiele gorzej i to bardzo podnosi mnie na duchu. Boję się to powiedzieć na głos, ale podobno najgorsze już za nami. Nie bardzo chciałam się tu użalać nad sobą (tym bardziej, że wszystko idzie ku dobremu) ale wiem, że moja nieobecność musiałaby być przez Was zauważona - wyjaśniła blogerka na swojej stronie.
Córeczka musi jednak spędzić trochę czasu pod obserwacją lekarzy. Kasia Tusk czuwa nad małą, dlatego sylwestra spędziła w Szpitalu Dziecięcym Polanki w Gdańsku. Nie była to oczywiście wymarzona sceneria na witanie nowego roku, zwłaszcza że mąż byłej premierówny nie mógł jej towarzyszyć, zajmując się starszą córką.
Przygotował jednak dla niej niespodziankę. Niedługo przed północną Kasia Tusk wyjrzała przez szpitalne okno i zobaczyła migające światła na chodniku przed kliniką.
Taki widok mam zza okna. Tęsknota nie od opisania. (a jednocześnie poczucie, że są bardzo, bardzo blisko mnie) - podpisała nagranie z instastories blogerka.
Na rozczulającym nagraniu bliscy Kasi Tusk machają do niej zimnymi ogniami. Widać trzy sylwetki dorosłych i jedno dziecko, które szybko zostało wzięte przez jednego z nich na ręce. Można się domyślić, że był to mąż blogerki z jej starszą córką, pozostali to być może Małgorzata i Donald Tusk?
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.