Policjant, który na YouTube opowiadał widzom o swojej pracy, odchodzi ze służby. "Sierżant Bagieta" wyznał, że nie była to spontaniczna decyzja i długo się na tym zastanawiał. W mediach społecznościowych wyjaśnił, iż powodów było kilka.
"Sierżant Bagieta" już nie jest policjantem
To nie była decyzja podyktowana chwilą, choć dostanie się na wymarzone studia pomogło mi podjąć tę decyzję, lecz proces, który kiełkował we mnie od około roku - pisze "Sierżant Bagieta" w mediach społecznościowych.
O swojej rezygnacji opowiedział szerzej w najnowszym filmie na YouTube. "Sierżant Bagieta" wyznał, że przez cały czas służbę pełnił w Katowicach - sześć lat w wydziale patrolowo-interwencyjnym, a rok w wydziale kryminalnym. Jego przełożeni nie byli zachwyceni kanałem, który prowadzi funkcjonariusz. Dwa razy także miał postępowanie dyscyplinarne.
Czytaj także: Stało się. Kraśko przyłapany za kółkiem
Były już policjant zaznaczył jednak, że nikt go nie wyrzucił, a odszedł z własnej woli. Przez problemy w służbie zaczął zauważać u siebie pierwsze oznaki wypalenia zawodowego. Drugim poważnym powodem była pogoń za mandatami, szczególnie w momencie, kiedy zaczęła się pandemia COVID-19.
Faktycznie, na początku było ciśnienie, żeby dawać ludziom te mandaty - powiedział w najnowszym filmiku.
Jak twierdzi, policjantów nie tylko zmuszano do wystawiania mandatów, ale także kontrolowano ich działania. Sprawdzano, czy funkcjonariusze zwracają uwagę na brak maseczek oraz łamanie innych pandemicznych przepisów.
Byłem zażenowany tą sytuacją. Nikt nie będzie ze mnie robił maszynki do wypisywania mandatów - powiedział.
"Sierżant Bagieta" nie rezygnuje z prowadzenia kanału. Zapewnia, że będzie nadal opowiadać o swojej pracy, a jego treści staną się ciekawsze. Teraz, gdy zrezygnował ze służby, może pozwolić sobie na więcej i zdradzić kilka pikantniejszych szczegółów lub historii.