W środowisku artystycznym rzadko można usłyszeć głosy wsparcia dla PiS. Wyjątkami są np. Jerzy Zelnik, Jarosław Jakimowicz czy Ewa Dałkowska. Ta ostatnia zagrała Marię Kaczyńską w "Smoleńsku". Do dziś uważa, że była to ważna i dobra produkcja.
Niektórzy nie akceptowali "Smoleńska", ale po jakimś czasie wielu moich znajomych i przyjaciół przepraszało, mówiąc, że ten film ma taką pojemność, iż nie zaburza tego, co sądzą o tej sprawie - powiedziała w rozmowie z Onetem.
Aktorka 10 lat temu została członkiem Warszawskiego Społecznego Komitetu Poparcia Jarosława Kaczyńskiego. Wciąż dobrze ocenia działania partii rządzącej. Szczególną sympatią darzy prezydenta Andrzeja Dudę.
Po prostu wierzę w ich dobre intencje. Nie patrzę od strony afer, świństw czy złych pomysłów. Widzę, że chcą dobrze np., kiedy wprowadzają stan wyjątkowy przy granicy z Białorusią. Podziwiam ich za to, że się na to zdecydowali, bo wiem, że nie jest to decyzja, która przysporzy im popularności. Poza tym lubię słuchać prezydenta Dudy i tego, jak podchodzi do różnych rzeczy - wyznała.
Dałkowska nie słyszała jednak słów Dudy o tym, że "LGBT to nie ludzie, to ideologia". Uważa jednak, że ta grupa społeczna nie ma w Polsce problemów i nie rozumie, o co tyle krzyku.
Moim zdaniem, a z niejednego pieca chleb jadłam, osoby nieheteronormatywne nie mają w naszym kraju kłopotów z życiem. Ja to wiem, bo to widzę. Nie są odsądzanie od czci i wiary, za to czasem wykorzystują swoją odmienność w niewłaściwy sposób. Dawniej żyli sobie jak u Pana Boga za piecem - oceniła.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.