Jak informuje portal Deadline, Henry Silva zmarł w środę 14 września. Ostatnie chwile aktor spędził w placówce medycznej Motion Picture and Television Fund Hospital w Woodland Hills w stanie Kalifornia. Lekarze potwierdzili, że zgon nastąpił z przyczyn naturalnych.
Przeczytaj także: Trudno się nie wzruszyć. Zrobili to dla Ryszarda Kotysa
Nie żyje Henry Silva. Zmarł w wieku 95 lat
Ze względu na swoją charakterystyczną urodę Henry Silva mógł przebierać w rolach. Często otrzymywał angaż do filmów, w których grały aktualnie najpopularniejsze gwiazdy z Hollywood. Miał okazję pracować między innymi z Gregorym Peckiem ("Bravados"), Frankiem Sinatrą ("Przeżyliśmy wojnę") czy Rodem Steigerem ("Miłość i kule").
Henry Silva cieszył się szczytem popularności po tym, jak zagrał w dramacie mafijnym "Johnny Cool". Wcielił się w nim w rolę wyjętego spod prawa sycylijskiego zabójcy, który zamierza wyeliminować wszystkich, którzy zagrażają życiu jego mentora. Na swojej drodze spotyka zamożną rozwódkę i zakochuje się w niej bez pamięci. Jednak kobieta postanawia go zdradzić.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zmarły aktor przyszedł na świat 15 września 1926 roku na nowojorskim Brooklynie. Przyszły gwiazdor Hollywood stawiał pierwsze kroki w karierze, od 1953 roku występując na Broadwayu. Z czasem postanowił także dołączyć do Actors Studio i wystawić wspólnie z kolegami sztukę "Kapelusz pełen deszczu", co okazało się strzałem w dziesiątkę.
Przeczytaj także: Zdjęcie aktora robi furorę. Cezary Żak pokazał, czym pływa po jeziorach
Co ciekawe, po latach Henry Silva zagrał również w filmowej wersji dramatu "Kapelusz pełen deszczu". Aktor był trzykrotnie żonaty i doczekał się dwóch synów: Scotta i Michaela.