W środę 18 maja rosyjski zespół rockowy DDT dał koncert w Ufie - w mieście, które znajduje się w europejskiej części Rosji. Jurij Szewczuk wygłosił odważne oświadczenie. Powiedział wielotysięcznej publiczności, że "ojczyzna to nie tyłek prezydenta, żeby ją cały czas całować". Po tych słowach wielotysięczna arena wybuchła aplauzem.
65-letni lider grupy DDT publicznie potępił wojnę. W rodzinnej Ufie muzyk ze sceny przypomniał publiczności, jak wygląda prawdziwy patriotyzm i że nie jest on związany z wojną.
Szewczuk wypowiedział się na temat ojczyzny przed wykonaniem piosenki "Miłość". Napisał ją w 1996 roku po pierwszej wojnie w Czeczenii.
Szybkie kłopoty piosenkarza
Słowa Jurija Szewczuka nie pozostały bez echa. Po koncercie czekali na niego funkcjonariusze. Poinformował o tym na Instagramie dyrektor centrum produkcyjnego "Radus" Radmir Usajew.
Zaraz po koncercie za kulisami pojawili się funkcjonariusze, oddzielii Jurija od grupy i przez godzinę rozmawiali o ostatnim koncercie, wypowiedziach Szewczuka o wojnie i ojczyźnie - napisał Usajew.
Według jego relacji funkcjonariusze chcieli aresztować muzyka, jednak ostatecznie Szewczuk podpisał protokół i został wypuszczony na wolność.
Po raz kolejny udowodnił, że jest prawdziwym mężczyzną, bo nic a nic się nie bał - stwierdził Usajew.
Szewczuk jest znanym opozycjonistą i krytykiem Władimira Putina. W przeszłości wypowiadał się bardzo krytycznie wobec niedemokratycznego charakteru rządów. W 2014 roku podczas koncertu w Zielonym Teatrze w Moskwie zadeklarował, że cały dochód z koncertu zostanie przekazany na fundusz "Dr Lisa" na pomoc poszkodowanym mieszkańcom Donbasu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.