Irena Santor to bez wątpienia Pierwsza Dama Polskiej Piosenki. Takie szlagiery jak "Tych lat nie odda nikt", "Embarras", czy "Powrócisz tu" zna każdy.
Artystka jednak dwa lata temu zdecydowała się na ważny krok. Zakończyła trwającą ponad 60 lat karierę. Ostatnio zrobiła wyjątek i wystąpiła jako gość honorowy na obchodach 90-lecia Juraty. Zaśpiewała wówczas jeden ze swoich największych hitów - "Już nie ma dzikich plaż”, który rozsławił to miejsce.
Choć lata mijają, ona wciąż świeci pełnym blaskiem. Nie traci pogody ducha nawet w obliczu tak trudnych wydarzeń jak śmierć ukochanego męża, Zbigniewa Korpolewskiego.
Niepoprawna optymistka
Irena Santor nigdy nie ukrywała, że dla niej szklanka jest zawsze do połowy pełna.
Czytaj też: Druga twarz pandemii. Niepokojące doniesienia
W moim wieku już samo to, że jestem, że żyję. Może nie brzmi to bajkowo, czy literacko, ale po prostu cieszę się, że jestem na świecie, że mogę uczestniczyć w życiu, mogę oddychać świeżym powietrzem, np. jak jestem w Juracie, że mogę doznawać, czytać, smakować… że to wszystko wciąż jest mi dane i chciałabym, żeby jeszcze trochę potrwało - powiedziała "Super Expressowi" pani Irena.
Należy zatem życzyć pani Irenie takiej pogody ducha jeszcze przez wiele, wiele lat. I rzecz jasna, częstszych wyjątków od podjętej dwa lata temu decyzji. Bo kto nie uwielbia słuchać tego głosu?
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.