Siódma edycja "Ślubu od pierwszego wejrzenia" powoli zbliża się do końca. Póki co jednak żadnej z par nie można uznać za murowanych zwycięzców, którzy zdecydują się pozostać w małżeństwie do końca programu. Po ostatniej sprzeczce czarne chmury wyraźnie zebrały się nad związkiem Doroty i Piotra. Z pozoru niewinna wymiana zdań na temat zakazu handlu w niedzielę urosła do przełomowego dla ich relacji zdarzenia. I niestety nie jest to przełom w dobrym kierunku.
Kiedy okazało się, że mają w tej kwestii odmienne zdania, Dorota zaproponowała, by porozmawiać w domu, a Piotr przeszedł do ofensywny. Gdy Dorota zwróciła mu na to uwagę, rozjuszyła go jeszcze bardziej.
Pilnuj się na każdym kroku, przytakuj, ale broń Boże nie wymagaj od nikogo niczego więcej, bo będzie źle - komentował w sklepie, budząc wyraźne zakłopotanie żony, która stała ze spuszczoną głową. Niestety Piotr nie kończył swojej tyrady i obarczania winą Doroty.
- Jak ty masz jakiś problem, to ja o tym z tobą rozmawiam, faktycznie tak, jak tego chciałaś, przemyślę sobie, za chwilę ci przyznam rację, a jak jest coś, co tobie się nie podoba, to porozmawiamy o tym w domu, tak? I generalnie to jestem p…ny, tak że spoko - wypalił i nie dał żonie szans na obronę, gdy zaprzeczała.
- Taki był przekaz. To nie pierwszy raz, jak mówisz "nie rozmawiajmy o tym" i walisz focha. Luźno to się skończyło, jak żeś focha p…ęła, ale ok - kontynuował wyraźnie podenerwowany, po czym wspomniał o rozwodzie. - Jak mówię coś w emocjach i za każdym razem masz mi mówić, że krzyczę, to od razu bierz ze mną rozwód.
Później już sam przed kamerą Piotr tłumaczył, że nie można się hamować, a małżonkowie muszą poznać nie tylko swoje "dobre emocje", ale i "najgorsze reakcje na siebie". Niewątpliwie to ostatnie udało się Piotrowi.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.