W latach 70. "Windą do nieba", "Iść w stronę słońca" czy "Chodź, pomaluj mój świat" nucił każdy w Polsce. To utwory zespołu 2 plus 1, którego wokalistką była młodziutka Elżbieta Dmoch.
Śmierć męża ją załamała
Dziś wszystko wygląda zupełnie inaczej. Gwiazda żyje w ubóstwie i odmawia jakiejkolwiek pomocy finansowej.
W zespole poznała swojego przyszłego męża - Janusza Kruka, który dla niej zostawił żonę. Wspólnie robili międzynarodową karierę.
Wszystko jednak zaczęło się psuć, gdy małżonkowie przestali się dogadywać. Dmoch przymykała też oko na jego zdrady. W końcu nie mogli ze sobą wytrzymać do tego stopnia, że w 1989 roku wzięli rozwód. Trzy lata później Kruk zmarł.
Zbudowali swoje szczęście, rozbijając poprzednią rodzinę Janusza. I przyszło im za to zapłacić – mówił ich znajomy "Onetowi", cytując słowa słynnej piosenki zespołu.
Janusz na pewno bardzo ją kochał, dla Elżbiety zostawił żonę i dziecko. Ale w końcu spotkał inną kobietę - opowiadała z kolei portalowi Barbara Sawicka, przyjaciółka matki artystki.
Czytaj też: Krzyki w domu Bohosiewicz. Wszystko się nagrało
Piosenkarka się załamała. Zakończyła karierę artystyczną i zaszyła się w swoim warszawskim mieszkaniu. Niestety, nie było jej stać na utrzymanie go i przeniosła się na wieś koło Tarczyna.
Dla Elżbiety Janusz był wszystkim. To była jej jedyna miłość, jedyny człowiek w jej życiu - jak pisał "Onet".
W 2005 roku powstał nawet reportaż o tym, w jak tragicznych warunkach żyje Dmoch. Okazało się, że była piosenkarka nie ma nawet dostępu do bieżącej wody.
Przyjaciele wyciągnęli pomocną dłoń, artystka jednak stanowczo odmówiła. Kilka lat temu później wyznała w wywiadzie udzielonym "Faktowi", że żyje skromnie, ale nie zamierza narzekać i nie chce żadnej pomocy.
Śmierć matki w 2006 był dla niej kolejnym ciosem. Dawna gwiazda trafia do szpitala psychiatrycznego z objawami załamania nerwowego. Obecnie mieszka na warszawskiej Pradze. Podobno najlepiej czuje się, siedząc w fotelu i patrząc na fotografię ukochanego Kruka.